poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 6



"zemsta jest słodka"

- Ja nie chcę opowiadać Niall - powiedziałam drżącym głosem. Zamknęłam oczy powstrzymując łzy. - ja na prawdę nie chcę - ciągnęłam dalej bezsensowną wypowiedź - przepraszam - wszeptałam i jak najszybciej poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i  oparta o nie zjechałam na zimną podłogę. Dlaczego wspomnienia tak bardzo bolą? Dlaczego nie może być tak jak przedtem kiedy ona żyła? Byłabym teraz szczęśliwa w New Your'ku z nią. Nic już nie będzie takie samo. nic. Zawsze jak coś jest dobrze musi się spieprzyć? To jakaś wyrocznia? Widocznie miałam za dobrze.. tylko dlaczego to właśnie ona musiała odejść? Nie mógł mnie los inaczej ukarać? Nie wybrał sobie akurat śmierć najbliższej mi osoby. Usłyszałam ciche pukanie, które wytwarzało dźwięk w moich uszach.
- Natalia proszę cię wyjdź porozmawiamy co? Wiesz, że na mnie możesz liczyć więc wyłaź i mów co się stało - powiedział - Natalia zależy mi by ci pomóc - szepnął, jednak usłyszałam bardzo dobrze to co powiedział, Słyszałam każde słowo które szepnął w moim kierunku. Otarłam  policzki i podpierając się jedną ręką wstałam z zimnej i mokrej od moich łez podłogi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Nialla z zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Nie czekając na to co powie wtuliłam sie w jego tors. Znów łzy bezwładnie poleciały po moich policzkach. Niall przytulił mnie do ciebie mocniej i delikatnie głaskał moje włosy.
- Powiesz? - zapytał cichutko, ledwie słyszalnie.
- Ja.. nie.. chcę... opowiadać.. bo... bo ... ja.... miałam.. taką ... przyjaciółkę... i ona... ona.... nie... żyje.... dlatego... tu .... przyjechałam.... tam było za dużo wspomnień, rzeczy, miejsc które mi o niej przypominały - wydukałam. Podniósł mnie i położył na łóżku. Sam opadł swoim ciałem bezwładnie obok mnie.   
- Wiem co czujesz - zaczął - Straciłaś jedną z bliskich osób i nie łatwo będzie przyzwyczaj się do tej pustki. Ona była puzlem w twoim życiu, dopełniała cię i tak jak wszyscy nie patrzysz na te ułożone już części tylko na te których ci brakuje. Wydaje się, że na zawsze pozostanie pustka po tej osobie w twoim sercu. I rzeczywiście. Twoje serce już zawsze potem będzie tęskniło. Wiecznie tęskniło. Żaden człowiek nigdy nie zastąpi innego człowieka choćby nie wiem jak się starał. Nigdy. Zawsze może próbować, ale to już nie będzie to samo. Zawsze i na zawsze utrata będzie bardzo bolała, chociaż z czasem przyzwyczaisz się do bólu. Jednakże i tak będzie on odczuwalny. Coraz mniej będziesz wspominać, ale nigdy nie zapomnisz choćbyś chciała. Często będą leciały ci łzy, które z czasem będziesz potrafiła powstrzymać. Wtedy pomogą ci życzliwi ludzie. A w twoim przypadku masz pełno osób które cię wspierają prawda? Wystarczy spojrzeć na nas, pięciu przygłupów, którzy przez tę parę dni sprawili że chociaż na chwilkę pojawił się na twoje twarzy uśmiech - skończył swój monolog i zaśmiał sie, a ja mu zawtórowałam - a widzisz?
- Dziękuje - wyszeptałam i się w niego wtuliłam. Pomógł mi tym swoim monologiem wiele zrozumieć. Zdziwiło mnie że ten chłopak potrafił tak dobrze dobrać słowa i stworzył tak wspaniałą wypowiedź. Nie miałam siły na dalsze przemyślenia tych zdań wypowiedzianych z jego ust. Moje powieki stawały się coraz cięższe i już po paru minutach odpłynęłam do krainy morfeusza. 


Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na postać leżącą obok mnie, która powoli także wyrywała się ze snu.  Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na gramolącego się chłopaka.  Już myślałam, że Niall raczy wstać z łóżka jednak przeliczyłam się. Blondynek tylko wymruczał coś pod nosem, obrócił się na drugi bok i przykrył się pierzyną. Chciałam zrobić to samo, ale nie mogłam zasnąć kiedy na dole ktoś wrzeszczał. Odgłosy przypominały, nie wiem trudno określić rodzaj tych dźwięków. Zwlokłam  się z łóżka przecierając ręką oczy. Wsunęłam na nogi ciepłe kapcie i wyciągnęłam ręce w przód by się rozciągnąć. Wstałam na nogi i nie poczułam żadnego bólu. Nic, moja kostka nie bolała, mogłam chodzić, miałam świetny humor, świeciło słońce. Jednym słowem zapowiadał się fajny dzień. Nie przytomnym jeszcze wzrokiem spojrzałam na pokój. Szurając kapciami dotarłam do schodów. Powoli zeszłam na dół.
- Co wy robicie? - zapytałam pół przytomnym głosem, patrząc na Harry'ego stojącego na krześle, Liama z nożem w ręku wychodzącego w kuchni, Louisa, który niewzruszony siedział na tapczanie i Zayna, który prawdopodobnie wychodził z pokoju w celu zapalenia papierosa. Harry wyglądał na przerażonego, Dopiero teraz zauważyłam pająka na środku pokoju. Starałam się powstrzymać  śmiech robiąc dziwny grymas na twarzy. Nie, nie wychodziło. Widząc  jego z zdezorientowaną minę wybuchnęłam. Nie mogłam złapać oddechu, a brzuch rozbolał mnie ze śmiechu. Po chwili usłyszałam za sobą brechot Horana.
- Boich się pająka? - wydukałam pomiędzy napadami śmiechu.
- To nie prawda! - zaprzeczył Harry. 
- Tak? A krzesło samo prosiło żebyś na nie wszedł? - zapytała drwiąco. 
- Odezwała się ta co się nie boi - podpuszczał mnie Louis wykukując zza kanapy. 
- Że ja się boje? - zaśmiałam się, Lou przytaknął - Okej, gdybym się bała zrobiłabym tak? - powiedziałam piorąc pająka na ręce i klaszcząc tak, że zwierzak rozklaknął się w środku. Blee.. wytarłam maź o Harr'ego i popędziłam szybko do łazienki zmyć resztę. Usłyszałam jeszcze jęk i już mnie nie było. Zmyłam resztki ochyctwa i zaczęłam się skradać do salony żeby sprawdzić co robią chłopcy.
- Wow nieźle to wymyśliłeś.
- Banalne, ale dobre - usłyszałam głos Harr'ego. 
- Zemsta jest słodka  - powiedział.
- Nie przesadzajcie? - powiedzieli równo Niall i Liam. No tak oni jako jedyni wiedzieli dlaczego tu przyjechałam. Postanowiłam udawać, że nic nie słyszałam i trzasnęłam drzwiami od łazienki tak by myśleli, że dopiero z niej wyszłam. Usłyszałam jakieś szepty i weszłam do salonu. Chłopcy  od zrazu ucichli.
- To co dzisiaj robimy? - zapytałam jak gdyby nigdy nic się nie stało. 
- Kino ? - spytał Liam
- Uh, okej, może być. 
- To co idziemy? - zapytał Harry. 
- Proponuję się ubrać. 
 - Za 20 minut na dole - rozkazał Liam i  wszyscy popędzili do swoich pokoi.


                                               ***********************************

No i minął cały dzień. Byliśmy w kinie na komedii, śmiesznej komedii. Chłopcy się tak wygłupiali, że pod koniec filmu wyprosili nas z kina. Po mimo wszystko dobrze spędziliśmy czas. Poszliśmy na lody. Oczywiście parę fanek przyczepiło się do nas jak wracaliśmy. Chłopcy rozdali autografy, porobili zdjęcia. W końcu to ich praca. Nie miałam do nich pretensji, wręcz przeciwnie mogłam zobaczyć jak to wygląda "od kuchni". Mogłabym zaliczyć ten dzień do udanych, ale... ale nie mogę. Teraz siedzę na parapecie z telefonem w ręku i z łzami, które robią mokre ścieżki po moich policzkach. Patrzę się na ten wyświetlacz i nie mogę uwierzyć. Pozornie zwykły sms, ale wywrócił wszystko do góry nogami.  Zburzył moje myśli które od paru dni tak usilnie starałam się poukładać. Przez dłuższy czas gapiłam się bez celu na wyświetlacz . Dlaczego? Bo te dwa niby zwykłe słowa zburzyły to co próbowałam sobie uświadomić od kilku dni. Kto by pomyślał.. dwa słowa napisane na klawiaturze telefonu mogą zepsuć moją psychikę?  A jednak.

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 5



" plastik - fantastik ".

 Osoba, która stała przed mną nie pasowała do Harr'ego. Nie dlatego, że tak się zachowała, chociaż to poniekąd też, ale tu chodziło mi  bardziej o wygląd. O natapirowane blond włosy, o 20 centymetrowe szpilki, o tipsy, o skórę, która zapewne została zabarwiona na kolor pomarańczowy w solarium, a najbardziej przerażała mnie u niej ilość makijażu na buzi. Jakby się tak zastanowić, może miała więcej warstw tapety, niż mój pokój. Można by było ją nazwać " plastik - fantastik ". Ale to przecież ona pracuje na swój wygląd, to przecież ją ludzie biorą za natapirowaną lale. Tylko jednego nie mogłam zrozumieć dlaczego Harry wyprał akurat tą dziewczynę skoro tyle fanek na niego leci, przecież tyle dziewczyn oddało by tak dużo tylko za to by się z nim spotkać, a on wybiera takie coś? Była dziewczyna Harr'ego po chwili mnie zauważyła. Kiwnęła głową z niedowierzaniem i spojrzała się na Harr'ego z pogardą. 
- No tak już sobie znalazłeś nową dziewczynę, szybko się pocieszyłeś - krzyknęła z pretensjami.
- Że co? Po pierwsze to nie moja dziewczyna, a po drugie co cię to kurwa obchodzi! - wrzasnął. Milczałam, patrząc się na to zdarzenie z szeroko otwartymi oczami. Pewnie ta ich kłótnia by trwała dłużej, ale do domu wkroczyli chłopcy.
- Cześć Katy - przywitali się wszyscy  z dziewczyną. 
- Spierdalaj! - wrzasnął Harry. Kopnął w kosz, powodując że cała zwartość z niego wyleciała. Usiadł na kanapie obok mnie i schował twarz w dłonie, ale nie płakał. Chłopcy mieli zdezoriętowane miny z czego wnioskuję że myśleli że Harry nadal jest w związku z tą laską. Dziewczyna z uniesioną głową jak gdyby nic się nie stało opuściła dom.
- O co tu chodz....- zaciął się i spojrzał na moją nogę. - Coś ty zrobiła?
- Potknęłam się i tyle spokojnie Liam - powiedziałam to w stronę kuzyna i przesunęłam się lekko do Harry, żeby go przytulić. 
- Jak zaraz się nie podniesiesz i nie będziesz uśmiechnięty to ci do walę - szepnęłam mu do ucha. Nie miałam żadnego pomysłu na pocieszenie chłopaka, więc postanowiłam wykorzystać moje 3 lata uczenia się karate. Spojrzał się na mnie a później prychnął śmiechem.
- Ty? - powiedział z sarkazmem. 
- Nie kurwa ksiądz, radze ci to zrobić, a zresztą zapytaj się Liam'a co mu zrobiłam jak ostatnio u mnie był. - uśmiechnęłam się perfidnie, przypominając sobie twarz mojego kuzyna.
- To byłaś ty! ale przecież on miał takie limo pod okiem, że mu makijarzystki nie mogły tego zakryć. - stwierdził z przerażeniem. Wiem, że udawał, wcale się mnie nie bał. Ja też nie zamierzałam być terorystką. Dobrze było czuć, że się rozchmurzył. 
- No widzisz - zaśmiałam się. Jednak sie opłaciło chodzić na te durne lekcje. - pomyślałam Harry podniósł głowę do góry z lekkim uśmiechem.
- Nie przeszkadzamy wam? - odchrząknął  Louis, 
- Już jest wszystko dobrze prawda Harry?
- W sumie prawda - odezwał sie i z uśmiechem podszedł do przyjaciół, sprawdzając co mają w torbie.
- A o co chodziło z.... - Liam chciał zadać pytanie, ale  ruchem ust przekazałam mu żeby lepiej nie pytał. - z tymi goframi, które chciałaś robić? - wybrnął, choć na moją nie korzyść. Niall wyglądał jakby chciał się na mnie rzucić. Było widać, że uwielbia słodkie. 
- Muszę cię zmartwić ale ja raczej nie wstanę z tej kanapy - zwróciłam się do Horana. 
- Ale.. no.. przecież... ej...
- Trudno - wzruszyłam ramionami. Było mi to całkowicie na rękę, nie miałam ochoty robić gofrów, zwłaszcza, że ich zapach prawdopodobnie przywołałby kolejne wspomnienia. 
- To co wy dzisiaj robiliście? - zapytał podejrzanie Lou. 
- Byliśmy w parku - odpowiedzieliśmy z Harry'm jednocześnie, na co wszyscy oprócz Louisa się zaśmiali. Ten nadal miał poważną minę i niczym detektyw zaczął zadawać następne pytania.
- I co robiliście w tym parku?
- Siedzieliśmy na ławce i gadaliśmy - oznajmił Harry.
- Płakaliście - stwierdził Lou patrząc na nasze oczy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, więc czekałam na odpowiedz Harr'ego, który jak na złość milczał. Nie wiedziałam jak wybrnąć z sytuacji.
- Bo... bo...  ze śmiechu  - wybrnęłam
- Taaaa - przeciągnął Liam przytakując przy tym z niedowierzaniem. No dobra nie za bardzo umiem kłamać, a tym bardziej przy Liamie, który zna mnie na wylot. Wie o każdej sytuacji zaistniałej w moim życiu, no prawie każdej bo z imprez to ja za dużo też nie zapamiętałam. 
- To co chciał Paul? - zapytał Harry, omijając poprzedni temat.
- Powiedział że mamy..... - budował napięcie Zayn.
- Miesiąc wolnego! - krzyknął Niall. Chyba sporo pracowali skoro tak bardzo ucieszyli się z powodu urlopu. Nigdy nie śledziłam dogłębnie kariery kuzyna. Byłam z niego dumna, ale raczej ograniczyłam się do pytań "jak w zespole?", a jemu chyba to pasowało. Ponieważ mógł oderwać się od swojej sławy. A ja nie miałam ochoty zabierać mu resztek normalności.
Byłam zmęczona tym dniem więc postanowiłam, że pójdę się położyć. Chwytając się wszystkich mebli jakoś dotarłam do schodów i teraz był problem. Stałam przez chwilkę, patrząc się na schodki. Postanowiłam poprosić o pomoc Liam'a, ale zanim zdążyłam go zawołać znalazł się przy mnie Niall.
- Pomóc? - zapytał i bez żadnej odpowiedzi zabrał mnie na ręce i zaniósł do 'naszego' pokoju. Delikatnie położył mnie na łóżko i szeroko sie uśmiechnął pokazując swój aparat.
- Dziękuję  - powiedziałam, a on wskazał palcem na policzek. Wykonałam tę czynność i również szeroko się uśmiechając pokazałam mu swoje białe ząbki. Położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać. Było podobnie jak z Harym. Przy Niall'u  też traciłam rzeczywistość, też nie interesowało mnie nic poza jego pięknym uśmiechem, niebieskimi oczkami, słowami które wypowiadał. Opowiedział mi dużo o sobie ja mu o mnie też jednak pominęłam fakt, że nie dawno straciłam mi bliską przyjaciółkę. Kiedy mówiłam o niej jeszcze jako osobie żywej wyglądało to zupełnie inaczej.. Wtedy mówiłam z uśmiechem o mojej najlepszej przyjaciółce, A teraz? No właśnie a teraz kiedy poprosił mnie żebym mu opowiedziała jaką śmieszną przygodę związaną z przyjaciółmi słowa nie chciały wydobyć się z mych ust. Powietrze zatrzymało się w płucach, a ja po raz kolejny uświadomiłam sobie, że jej nie ma, że odeszła...    

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 4


" Punkt widzenia z punktu siedzenia."

- Mogę? -usłyszałam głos chłopaka, uniosłam głowę do góry i moim oczom ukazał się Harry. Pokiwałam głową twierdząco i poklepałam miejsce obok mnie, na znak żeby usiadł. Szybko otarłam mokre policzki i spojrzałam na Hazze.
-  Jeśli masz zamiar mi teraz mówić, że powinnam coś zjeść  to daruj sobie i w ogóle się nie odzywaj, nie mam ochoty słuchać kazań od osoby którą ledwo znam - zaczęłam oschle patrząc się na drzewo które stało po mojej lewej stronie. Nie odezwał się, milczał nie wiem czy to oznaczało, że właśnie po to tu przyszedł czy nie wiedział co powiedzieć. Tak więc siedzieliśmy przez dłuższy czas w ciszy. On patrzył na swoje buty, a ja na ludzi idących po parku. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł jakby sam miał jakiś problem i trudno mu było zacząć rozmowę. A może właśnie tak było? Poczułam się dziwnie, że tak na niego naskoczyłam. Wrzuty sumienia zaczęły mnie gnębić przypominając o słowach jakie w jego kierunku użyłam.
- Przepraszam - wydukałam cicho. Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem. Wiedziałam, że coś było nie tak, że próbował coś powiedzieć przekazać mi ale zachowywał się tak jakby nie mógł. - Co się stało? - zaczęłam pytaniem mając nadzieje że to go zachęci do wypowiedzi.
- ona... no... tak... po prostu... no .... ona... mnie... - w końcu się odezwał jednak plątał się
  w słowach i nie dało go się zrozumieć. Jego wypowiedź jak na razie nie miała sensu.

Ale chciałam go wysłuchać, ponieważ to była jedyna droga by uciec od moich myśli.


- Hary ja wiem że znamy się krótko, ale może jak mi to powiesz to ci ulży co? - spytałam mają nadzieję, że w końcu powie co się stało.
- Ona mnie zdradziła, z moim kolegą w klubie, do którego przyszła ze mną na naszą 3 miesięcznice i zamiast spędzać ją ze mną pieprzyła się z innym, a ja jak głupi czekałam przed barem zastanawiając się co tak długo robi w łazience - powiedział na jednym tchu. Wziął głęboki oddech i kontynuował dalej - A wiesz co jest najgorsze? Kiedy do niej podszedłem i zacząłem krzyczeć, ona powiedziała mi prosto w oczy, że była ze mną tylko dla kasy i sławy. - skończył swój  monolog. Nie wiedziałam co powiedzieć. "Wszystko będzie dobrze" te słowa są przereklamowane i wiem z własnego doświadczenia że w ogóle nie pomagają. Przysunęłam się bliżej i przytuliłam już płaczącego chłopaka. Nigdy nie rozumiałam osób, które zdradzały swoją drugą połówkę. Czy nie łatwiej po prostu z nią zerwać niż okłamywać na każdym kroku? Najwyraźniej się boją, ale czego? Tego, że ta druga osoba ich znienawidzi czy tego, że ten drugi człowiek z którym zdradzają swoją polówkę nie będzie wcale chciał stałego związku? Myślą tylko o swojej sytuacji o swoim ułożeniu. Punkt widzenia z punktu siedzenia. Każdy człowiek, który tak robi tak naprawdę nigdy nie kochał tej drugiej osoby.
- Dziękuje - Harry otarł łzy ze swoich policzków -  a tobie co się stało? - zapytał wskazując na moje podpuchnięte od płaczu  oczy.
- Nic. - odpowiedziałam krótko - czasami lubię sobie popłakać
- Natalia ja wiem że znamy się krótko, ale może jak mi to powiesz to ci ulży co? - zacytował moje słowa śmiesznym głosikiem.
- Papuga - pacnęłam go w ramie.
- Gdzie?- zapytał i zaczął rozglądać się na wszystkie strony i przyznam, że wyglądał przekomicznie.
- Ty jełopie jesteś tą papugą! - zaczęłam się śmiać z jego miny.
- Jak ty mnie nazwałaś? - zapytał z powagą w głosie. W sumie nie widziałam czy naprawdę się o to obraża, ale nie znałam go i prawdopodobnie dlatego mnie to nie interesowało.
- Jełop! - krzyknęłam i szybko pomknęłam przed siebie. Biegłam parę metrów i postanowiłam sprawdzić czy Harry dalej zawzięcie mnie goni. Nie zwalniając tempa obróciłam się i zamiast uzyskać odpowiedź na pytanie zaryłam w drzewo dziwnie spadając na nogę.
- Jezu, nic ci nie jest? - zapytał Hary podbiegając do mnie.
- Nie - powiedziałam otrzepując się. Próbowałam wstać jednak skutki były takie, że znów siedziałam na swoich czterech literach.
- Nie wcale, wiesz uparta jesteś - stwierdził.
- masz bardzo głębokie przemyślenia, ale czy mógłbyś mi pomóc wstać?- I wredna - ciągnął dalej swoją wypowiedź perfidnie śmiejąc się pod nosem.
- no Harry - powiedziałam błagalnym głosem, bo nie mogłam wytrzymać bólu w kostce. Zamiast mi podać dłoń to podniósł mnie i
  tak ze mną  na rękach szedł w stronę domu.
- I tak nie możesz chodzić - stwierdził. Nie odzywałam się już tylko objęłam go rękami, żeby czasami nie spaść na ziemie. Po paru minutach byliśmy już w domu. O dziwo nikogo w nim nie zastaliśmy. Harry położył mnie na kanapie w salonie, a sam poszedł po lód do kuchni. Zauważyłam karteczkę leżącą na stoliku. Wyciągnęłam dłoń biorąc skrawek papieru do ręki.


'' Do Natalii i Harego !
Ten to ma ruchy... jedzenie macie w lodowce. my jesteśmy w studiu i załatwiamy parę rzeczy z Paulemnie nabrójcie za 2 godzinę będziemy ... ps: zostawcie cos do jedzenia dla mnie / niall   "

                                               Zayn, Niall, Louis, Liam



No to zostaliśmy sami. Hary po chwili przyszedł trzymając w ręce lód. Położył mi go delikatnie na kostkę i spojrzał pytająco na mnie, a później na karteczkę którą trzymałam w ręce.
- Pojechali do studia - oznajmiłam i po chwili dodałam -  w jest kuchni jedzenie, ale mam zostawić coś dla Niall'a - zaśmiał się po nosem i znów spojrzał na moją kostkę, która przybrała kolor fioletu. fuuu.. zamknęłam oczy kładąc głowę na poduszkę.- Pojedziemy do lekarza - oznajmił  i zaczął szukać kluczyków od samochodu.- nie Harry proszę, przecież nic mi się nie stało żyje tak?  Kostka poboli, poboli i przestanie - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie z niepewnością- Wiesz, że jak Liam wleci do domu to zacznie się drzeć najpierw na ciebie a później na mnie prawda? - zapytał- Hymmm.... no ale to przecież to ja chciałam mieć bliskie spotaknie z drzewem i sama sobie je zafundowałam - zaczęłam, a Harry się zaśmiał słysząc moje słowa. - więc nie powinien mieć do ciebie pretensji - powiedziałam zakańczając moją wypowiedź. Gadałam z nim dosyć długo, więc zdążyłam go dosyć poznać. Czułam się przy nim tak inaczej. Kiedy z nim rozmawiałam zapomniałam całkowicie o rzeczywistości, o bolącej kostce, o śmierć mojej najlepszej przyjaciółki, o wszystkim. Był taką odskocznią od świata rzeczywistego. Nie liczyło się nic. Był tylko on ja i nasza wymiana zdań połączona ze śmiechem. Naszą 'sielankę ' przerwał nam dzwonek do drzwi. Weszła, raczej wepchnęła się do środka dziewczyna około 19 lat. Harry nie chciał jej wpuścić, to był widać jak na załączonym obrazku. Jednak ta zaczęła się awanturować. Nie zauważyła, że ja znajduję się w tym samym pokoju i słyszę tą ich 'kulturalną' wymianę zdań. Z chęcią bym stąd wyszła, ale zważając na stan rzeczy nie miałam takiej możliwości. Dziewczyna naskoczyła na niego z pretensjami, a on patrzył ze zdziwieniem przysłuchiwał się słowa kierowanym w jego stronę. Wcale nie chciał tego słuchać, nikt by nie chciał. Po chwili wybuch tak po prostu jak wulkan. Wrzucił z siebie wszystkie emocje. Skąd to wiedziałam? Znam się na ludziach, wiem kiedy ich coś męczy kiedy tłumią w sobie uczucia. Dopiero wtedy zaczęłam kojarzyć fakty i wszystko zaczęło mi się układać. Teraz już wiedziałam kim jest ta dziewczyna, a  może raczej kim była...




sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 3


"- co ty się odchudzasz z kości na ości?"


Po tym zdarzeniu chwile pogadałam z Niall'em. Nie pytał dlaczego płakałam i za to mu byłam wdzięczna. Zamiast wypytywać o to, co się stało rozśmieszał mnie. Szczerze mówiąc udało mu się to. Na mojej twarzy po paru minutach rozmowy zagościł uśmiech. Odciągnął mnie od tego wszystkie co się działo.
Jak on to zrobił?
Nie mam zielonego pojęcia po prostu tak na mnie działał. Jego głos, uśmiech, który cały czas znajdował się na jego twarzy. Miał tyle pozytywnej energii, paczył na tą okrutną rzeczywistość z zupełnie innej strony niż ja. Nie, nie była pesymistką to na pewno nie, starałam się znaleźć w złych sytuacjach dobre strony, jednak nie zawsze się to udawało. Byłam czasami osobą marzycielką, jednak potrafiłam się w porę opamiętać i wrócić do tego okrutnego świata, do rzeczywistości, która nie jest wcale taka kolorowa. Dlaczego? Bo jestem realistą, osobą która raczej stara się przemyśleć to co zrobi. Po mimo tego, że w życiu robiłam tyle szalonych i niespodziewanych rzeczy po których
  osoby które krótko mnie znały nie pomyślały by nawet, że jestem do tego zdolna zostałam nią, zostałam osobą, która trzeźwo myśli. Samanta mnie tak zmieniała, tak to ona tak na mnie wpływała. Nie można powiedzieć, że we wszystkim się różniłyśmy, ale na pewno w większości rzeczy. Ja rozważna, ona szalona, ja opanowana, ona nie mogła usiedzieć na tyłku. Z dania na dzień sprawiała, że świat był kolorowy. To właśnie ona była organizatorką naszych wspólnych wypadów na miasto czy odpałów, które dość często się zdarzały. Będzie mi jej brakować... Co ja mówię? Już brakuje. Tak cholernie bardzo. Usłyszałam głos mojego telefonu. Miałam taką nadzieję, że to mój chłopak się odezwał, jednak jak zawsze myliłam się. Spojrzałam na wyświetlacz - nie znany numer. Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę, by nie obudzić słodko śpiącego Horanka. 

- Tak słucham? - powiedziałam kierując się w stronę łazienki. 

- Natalia Grogsvort? - zapytał męski donośny głos. 

- Tak to ja - przytaknęłam. Lekko zdenerwowana, przełknęłam głośno ślinę.
- Dzień dobry komisarz Smiht, dzwonie w sprawie Pani przyjaciółki, była Pani jej najbliższą osobą więc mam do przekazania dwie wiadomości. Odziedziczyła Pani majątek Samanty oraz data jej pogrzebu zostanie ustalona dopiero po odnalezieniu ciała. Przepraszam, muszę kończyć. Do widzenia i życzę miłego dnia - miłego dnia, jakiego miłego?! Mówi mi o pogrzebie mojej najbliższej osoby i życzy miłego dnia? Od lepszej informacji nie mogłam zacząć dna, uśmiechnęłam się do siebie sarkastycznie. Wróciłam do pokoju i z walizki wyciągnęłam ciuchy.  Ułożyłam sobie zestaw i wróciłam z powrotem do pomieszczenia zwanego łazienką. Założyłam czarną bluzkę, czarne dżiny i czarną bejsbolówkę. Chciałam choć trochę oddać jej szacunku. Nienawidziła mnie w czarnych rzeczach. - przemknęło mi przez myśl. Włosy spięłam w koka i lekko się pomalowałam. Wyszłam z pomieszczenia, Niall'a nie było, więc pewnie już wstał. Zeszłam po krętych schodach na dół. Stałam przez chwilę i parzyłam się na zajęcia chłopaków. Liam smsował pewnie z Daniell, Zayn przeglądał się w lusterku, Louis jadł pomarańczowe świństwo o nazwie marchewka, Niall grał na konsoli, a Hary hymm... co robił Hary trudno określić. Jego pozycja była dość dziwna, grzebał coś za tapczanem z wypiętą dupą na wszystkich domowników. Okej, nie wnikam czego próbuje znaleźć.
- Hej - przywitałam się, kierując się w głąb pomieszczenia. 
- Siema - odpowiedzieli mi zgodnym głosem. 
- Śniadanie masz na blacie w kuchni - oznajmił Liam, nie przerywając swojej wcześniejszej czynności. 
- Nie dzięki, nie jestem głodna. Co robicie? - spytałam zmieniając temat. 
- Kiedy ostatnio jadłaś? - zapytał zmartwiony kuzyn. Teraz to on nie odpuści. 
- Nie pamiętam. 
- Natalia do kuchni! - powiedział poważnym głosem i wskazał na drzwi. Zachował się jak tata, który próbuje zmusić do czegoś swoją córkę. Ale taki właśnie jest kiedy się martwi udaje takiego ogarniętego człowieka. 
- Tak już idę TATUSIU! - powiedziałam i wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Tak ja powiedziałam, tak też zrobiłam, poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole na którym leżały dwie kanapki z nutellą. Nawet na nie, nie miałam ochoty. Zazwyczaj tak miałam, gdy sie przejmowałam prawie w ogóle nie jadłam, nerwy zastępowały mi pożywienie. Zastanawiałam sie co z nimi zrobić. Siedziałam tak na tym krześle i bawiłam się plastikowym widelczykiem. 
- Zjadłaś już? - usłyszałam głos Liam - Natalia przestań zagłodzisz się na śmierć przecież musisz coś jeść!   
- Ale ja nie jestem głodna rozumiesz Liam wiesz, że mnie nie zmusisz!
- Hym... ja nie ale może chłopcy - powiedział z błyskiem w oku - chłopaki! - wydarł się 
- Ooo...nieeee - szepnęłam pod nosem. Cała zgraja momentalnie pojawiła się w kuchni. 
- Vas hapening? - spytał Zayn.  
- Nie mogę jej zmusić do jedzenia - powiedział oburzony kuzyn. - przez dwa dni nic nie jadła. -dodał. 
- Serio? - zapytał Niall patrząc na mnie, ja jednak postanowiłam milczeć. 
- Co ty się odchudzasz z kości na ości? - dodał swoje 'dwa grosze ' Harry.
- Jak można nie jeść przez dwa dni? No jak? - bulwersował się chodząc w kółko z rękami wzniesionymi ku górze Horan. 
- Widzisz Niall wariuje przez ciebie - dodał Payne. 
- Nie możesz się głodzić! - odezwał się Louis. 
- Ja pierdole! Ja się nie głodzę, ani się nie odchudzam po prostu nie jestem głodna! Odczepcie sie! - odezwałam się w końcu.





 Wkurzona opuściłam pomieszczenie, po drodze tylko założyłam trampki i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Wkurzyli mnie, po prostu mnie wkurzyli. Ja na prawdę rozumiem, że Liam się o mnie martwi, ale do cholery jestem prawie dorosła nie może stać na każdym kroku i mi mówić co mam robić a czego nie. Nigdy się tak nie zachowywał, oczywiście, że się o mnie zawsze martwił, ale nigdy nie aż tak. Szłam chodnikiem, tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę. Po prostu szłam przed siebie.  Nie znałam Londynu. Może to dziwne, ale wcześniej nie odwiedzałam kuzyna. Moim marzeniem i Samanty było przyjechać tu razem, autobusem, do niego. Miałyśmy mu zrobić taką samą niespodziankę, jaką on robił zawsze nam. Oczywiście to był jej pomysł. To zawsze ona planowała nam różne rzeczy, wycieczki i podrożę. Była świetną organizatorką, zresztą co się dziwić? Jej rodzice mieli biura podróży na całym świecie. Nasz plan jak widać nie wypalił. Jestem w moim wymarzonym mieście. Ale jakoś nie mogę się z tego cieszyć. Nie ma jej przy mnie, to tak jakby się ono nie spełniło. To było nasze wspólne marzenie. Ona dużo podróżowała z rodzicami, ale nigdy nie odwiedziła Londynu. Zawsze mówiła, że chce właśnie tu przyjechać ze mną. Planowałyśmy ten wyjazd cały rok szkolny. 


Usiadłam na pobliskiej ławce i zamykają oczy zatopiłam się w wspomnieniach. Poszliśmy na moją chyba trzecią, taką wielką imprezę. Dość dużo wypiliśmy, ba tam lały się litry trunków. Do dziś dnia pamiętam wymienione z nią słowa kiedy dochodziliśmy do jej domu.



" - Dzisiaj ty jesteś pijana! - odezwałam się, gdyż od pewnego czasu wypominała mi wypity alkohol.
- Nie pijana, nie - zaprzeczyła.

- To czemu tak krzywo chodzisz? - spytałam głupkowato, patrząc jak zatacza kółka na asfalcie.

- Bo mam szpilki! helooł?
- Przecież ty masz trampki! - krzyknęłam oburzona.
- Ciii. Tylko ty o tym wiesz. - położyła palec na ustach i się głośno się zaśmiała"



Dlaczego akurat ten moment pamiętam nie wiem, nie mam pojęcia, ale ile razy wspominałyśmy ten wieczór śmiałyśmy się i tarzałyśmy na podłodze nie mogąc powstrzymać rechotu. To dlaczego ja teraz wspominając tą chwilę nie śmieje się, nie tarzam na podłodze, nie boli mnie brzuch i nie mogę powstrzymać rechotu, a zamiast tego po moich policzka spływają słone łzy?  Bo w śmiechu ukazuje się szczęście. A przecież  jedyną miarą, jaką powinno się mierzyć szczęście jest ilość osób, z którymi możemy się z nim dzielić. No właśnie i z kim mam je teraz dzielić?



wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 2


"-uważaj jak chodzisz debilu !"

Dokładnie oglądałam każdy zakątek pokoju, moje oczy przenikały przez każdą rzecz znajdującą się tutaj. Wszystko było świetnie dopasowane do siebie, a ja zastanawiałam się, kto może mieć tak idealny gust, że trafił w samo setno, jeżeli chodzi o mnie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nikt nie pofatygował się, by do mnie przyjść. Po mimo tego, że wygląd tego pomieszczenia naprawdę przyprawiał mnie o dreszcze w dobrym tego słowa znaczeniu, w tym momencie najlepszą perspektywą było położenie się w łóżku. Krzyknęłam drugi raz, mając nadzieję, że tym razem przyniesie to jakiś skutek.
- Chłopacy! - wydarłam się na tyle głośno, że gardło zaczęło mnie boleć. Czułam się strasznie dziwnie, wybierając sobie pokój i strzelając w jednego z nich. Było to dla mnie nie do pomyślenia i mogłam się tylko modlić, by chłopak którego pokój wybrałam nie okazał się pedofilem, czy mordercą. Usłyszałam jakieś szmery a później głośny huk. 

- Uważaj jak chodzisz debilu!

- To, ty się pchałeś na te schody jak nie wiem kto!

- Nie prawda to wina Harr'ego!

- Ta pewnie wszystko na mnie, najmłodszy ma zawsze najgorzej! To wina Lou! - wyszłam z "mojego" pokoju na korytarz i zaczęłam przyglądać się ich kłótni.  

- Nie zwalaj na mnie, ja się nie pchałem żeby ujrzeć Natalie!
- No ej! 
- No co?! 
- Uspokójcie się! - krzyknął Liam. Zaśmiałam się pod nosem i odchrząknęłam. Chłopcy ucichli i spojrzeli na mnie. Nie jestem bogiem, spokojnie. 
- Który wybierasz? - zapytał mój kuzyn drapiąc się za głowę, chyba było mu głupio, za tą całą sytuację. Zupełnie nie potrzebnie. Nie byłam osobą która trzymała by się ściśle zasad i na każdym kroku zachowywała się jak dama. Śmiech to zdrowie, przecież.
Choć teraz wcale nie było mi do śmiechu. 
- Ten po lewej - wskazałam na pokój i posłałam im uśmiech. Cóż, coś ala uśmiech. Blondynek wyszczerzył się w moją stronę i już miałam pewność z kim będę miała przyjemność dzielić pomieszczenie. Niebieskooki wydawał się najlepszą z możliwych opcji, więc nie protestowałam. Liam'a przytaknął i zaczął wkładać moje walizki do pokoju Horan'a. Zeszliśmy po stromych, kręconych schodach na dół i rozsiedliśmy się na kanapie. Payne włączył jakiś film. Mało mnie interesował tytuł czy rodzaj nagrania. Nawet nie zastanawiałam się nad jego treścią osobą byłam tu, ale myślami zupełnie gdzie indziej. Chłopaki po co chwila krzyczeli więc zorientowałam się, że musieliśmy oglądać horror. Ja nie wzruszona całym filmem siedziałam i wpatrywałam się w kółeczko na dole ekranu, bo był to jedyny punkt zaczepienia jaki znalazłam.  
- Głodny jestem - powiedział Horan, patrząc z błagalnym wzrokiem na Liam'a. Mój kuzyn nie zaszczycił go nawet swoim spojrzeniem, był zaciekawiony akcją, która dzieję się na dużym ekranie.
- To rusz swoje zacne cztery litery i coś sobie sam zrób! - odparł Zayn, widocznie zirytowany lenistwem Niall'a. 
- Cicho ja tu oglądam - uciszył ich zainteresowany Harry, machając mi ręką przed oczami. Irlandczyk z grymasem na twarzy poszedł do kuchni omijając wszystkich siedzących na fotelu. Po paru minutach wrócił z żelkami w ręce widocznie z siebie zadowolony. Otworzy niezdarnie paczkę i zaczął zajadać się słodkością. I wyglądał jak małe dziecko, które dostało upragnioną rzecz i nie powiem bo było to cholernie słodkie. 
- Daj jednego - wyciągnął w jego kierunku rękę Zayn. 
- To rusz swoje zacne cztery litery i coś sobie sam zrób! - zacytował śmiesznym głosem słowa Mulata. Zadowolony ze swojej wypowiedzi zaczął dalej jeść. Zayn strzelił tak zwanego "focha" i się więcej nie odzywał. Choć było to zupełnie nie dojrzałe, spodobało mi się. Byli dziećmi w skórze dorosłych. 
- Ja pójdę się położyć  - oznajmiłam - dobranoc - dodałam i pokierowałam w stronę schodów. Usłyszałam tylko od każdego "dobranoc i miłych snów" i pobiegłam do łazienki przy okazji zahaczając o walizkę z chęcią zabrania piżamy jednak jej nie było.
Jesteś beznadziejna Natalia.
Tylko idiotka zapomina piżamy.
Ostatecznie postanowiłam, że poproszę swojego kuzyna o jakąś bluzkę, z nadzieją, że będzie mi sięgała prawie do kolan. Zeszłam na dół i zauważyłam, że wszyscy oprócz blondyna śpią. 
- Kurwa - przelękłam na tyle głośno, że Niall się obrócił i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- To nie ładnie żeby taka dama przeklinała - pogroził mi palcem jak małemu dziecku i starał się zachować poważną twarz. Cóż na karierę aktorską to on nie ma szans. Zaśmiałam się i patrzyłam na minę blondyna, na której pojawił się szczery, wielki uśmiech. - to po co zeszłaś na dół? - spytał. 
- Chciałam poprosić Liam'a o koszulkę bo wiesz ja to mam tak, że często zapominam różnych rzeczy no i właśnie zapomniałam piżamy - speszona patrzyłam na reakcję Niall'a.  - ale skoro on śpi to nie mam na co liczyć - dodałam. 
- Pożyczę ci - oznajmił i zerwał się na równe nogi. Szedł w stronę 'naszego' pokoju. Wyjął z szafy pierwszą lepszą bluzkę. Padło na ciuch z napisem "free hugs". Uśmiechnął się po nosem i podał mi koszulkę. 
- Dzięki - posłałam mu szczery uśmiech, naprawdę szczęśliwa, że jest ona cholernie długa i nie będę musiała się martwi, że wystaje mi pół tyłka. Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic myjąc się, pragnęłam by wszystko ze mnie zeszło. Jak najszybciej umiałam umyłam włosy, wyszczotkowałam zęby i gotowa wyszłam z pomieszczenia. Niall leżąc na łóżku przeszył mnie wzrokiem od stóp do głów i uśmiechnął się. 
- To po której stronie śpisz? - spytał przerywając ciszę.
Dzięki bogu, bo stawało się to niezręczne.  
- Hymmm - zaczęłam się zastanawiać - prawa - oznajmiłam, wskazałam ręką na połówkę łóżka i posłałam mu najpiękniejszy uśmiech jaki mogłam w swojej sytuacji pokazać.
- Okej, to ja pójdę do łazienki dobranoc. 
- Dobranoc - weszłam pod kołdrę blondyna. Pachniała męskimi perfumami i choć ich wręcz nienawidzę te jego były naprawdę w porządku. Po mimo tego, że spałam w aucie byłam naprawdę zmęczona. Po prostu za dużo rzeczy się dziś wydarzyło, za dużo zmian w moim życiu. Byłam przyzwyczajona do stabilizacji. Zamknęłam oczy, kompletnie już odłączając się od świata. Nie minęło kilka sekund a pokrążyłam się w śnie. 



Wstaje z łóżka i spoglądam przez okno. Ciemność, wszędzie widzę ciemność. Patrzę dookoła siebie znajduję się w pokoju Niall'a, ale jego w nim nie ma. Jestem kompletnie sama w tym pomieszczeniu. Wychodzę i kieruję się na dół. Idę bez żadnego oporu jakbym idealnie znała schody tego domu. Znów ogarnia mnie ciemność. Nie widzę kompletnie nic, ale słyszę, że ktoś głośno oddycha. Jego oddech czuć w całym salonie. W oddali miga mi postać kobiecej sylwetki. Zaciekawiona przyglądam się tamtemu miejscu. Znów widzę tę kobietę. Po paru minutach zauważam, ze to Samanta. Szybko za nią biegnę potykając się o wszystkie rzeczy, ale nie przewracam się. Wybiegam z domu za nią i obserwuje każdy jej ruch
- Zaczekaj - krzyczę, jednak bezgłośnie. Nie mogę usłyszeć swojego głosu, straciłam go?
-Proszę - tym razem dźwięki idealnie odbijają się o wszystkie kamienice powodując echo. - Ale mnie już nie ma - słyszę jej pomruk
- jesteś widzę przecież! - zaczynam krzyczeć, jednak sylwetka oddala się coraz szybciej, a ja nie jestem w stanie za nią pobiec, nie mogę się ruszyć. Jestem sparaliżowana i jakiś głos w mojej głowie mówi mi, że tak będzie lepiej, że tam będzie szczęśliwsza. Przecież wiem, chce żeby wróciła, ale moje pragnieniem pozostanie tylko pragnieniem.  - Zostań, zostań! proszę zostań. Ona tylko obraca się i mówi "dla ciebie jestem"




- Jestem tu, Natalia nigdzie się nie wybieram!
- Kłamiesz wróć! - powiedziałam, mając przed oczami uciekającą sylwetkę. Wzięłam ogromny wdech, a ulica zamieniła się w wygodne łóżko, a kobieta uciekająca przede mną szafą i powinnam czuć się coraz bardziej bezpiecznie.
- Spokojnie - usłyszałam głos przy uchu, byłam otoczona silnym ramieniem, a jego miętowy oddech dosłownie odbijał się o mój policzek.  Poczułam taki przyjemny dreszcz przeszywający moje ciało. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam w nich troskę. Coś, czym żaden chłopak mnie jeszcze nie obdarował, nawet ten z którym jestem. Byłam zdziwiona i przestraszona i wyglądałam pewnie jak mała dziewczynka, ale nie przejmowałam się tym. Najbardziej podobało mi się to, że nie pytał się o co chodzi tylko po prostu przytulił. Nie mówił, że będzie dobrze po prostu był. Okazał się tym kimś kim była Samanta, a ja przełknęłam silne, ponieważ po raz kolejny uświadomiłam sobie, że ona nie żyję.