czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 18



"Jesteś dla mnie jak powietrze, nie mogę żyć kiedy nie ma cię przymnie, bo to właśnie dzięki tobie jeszcze oddycham"




- możesz przestać? Anemia to kurde nie jakaś śmiertelna choroba! - próbowałam wytłumaczyć mojemu kuzynowi, że nic mi nie jest, ale jego teoria na temat anemii była zniewalająca. Wymyślił sobie coś co w żadnej książce lekarskiej nie można znaleźć.
- czy ty wiesz, że jesteś blisko anoreksji?! - krzyknął zdenerwowany.
- a czy ty rozumiesz, że to nic poważnego i że miliony dziewczyn na świecie to ma? - przewróciłam oczami, nie miałam zamiaru przez kolejną godzinę wysłuchiwać jego "kazania".
- martwię się. I wiesz co bardzo dobrze zrobiłem, że wziąłem cię tu. - skomentował
- no pewnie decyduj za mnie - odpowiedziałam oburzona.
- przynajmniej będę mógł cię pilnować. - stwierdził
- ej nie kłócicie się - wtrącił się Niall
- nie masz prawa za mnie decydować nie jesteś moją matką żeby mi do cholery mówić co mam robić! -krzyknęłam zdenerwowana, nawet nie zwróciłam uwagi na blondaska, który usiłował załagodzić całą sytuację.
- mam się tobą zająć, a ty mi to utrudniasz..
- zrozumiałam aluzje - powiedziałam ciszej. Niall wstrzerzył oczy. Chyba widział o co mi chodziło. Widocznie zna mnie lepiej od własnego kuzyna.
- co? - spytał Liam. Nie odpowiedziałam. Dla mnie już było wszystko jasne. Słowa "mam się tobą zająć, a ty mi to utrudniasz" odebrałam jako "mam obowiązek cię pilnować i ty jeszcze takie coś robisz.  Ja muszę to robić, nie chcę - muszę." Poczułam się taka nie potrzebna. Nie spodziewałam sie, że kiedykolwiek usłyszę takie coś od niego od osoby, której ufałam najbardziej. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale i tak szłam przed siebie. Wyszłam na dwór i zaczęłam biegnąć, tak po prostu przed siebie. Znów w pogoń za mną ruszył Niall. Po co mam teraz mu przeszkadzać? Przyśpieszyłam jeszcze bardziej by go zgubić. Przecież nie będę nikomu sprawiać kłopotu..


Usiadłam pod dębem.
- ładnie tu - powiedziałam sama do siebie, patrząc na panoramę Londynu.
- potwierdzam - usłyszałam znajomy głos z tyłu. Odwróciłam sie a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Harry? - spytałam, głupia przecież wiedziałam, że to on. Stał przede mną i patrzył się zaszklonymi oczami prosto w moje źrenice.
- nie, duch - próbował rozluźnić sytuacje. Lekko się uśmiechną pokazując białe ząbki. Przymrużyłam oczy by powstrzymać łzy. Tak nagle zachciało mi się płakać na jego widok. Na widok osoby, którą kocham? - co się stało? - spytał.
- ale przecież ciebie to i tak interesuje. - nie powiedziałam tego złośliwie wręcz przeciwnie. Byłam spokojna i opanowana, sama siebie nie poznawałam, może po prostu teraz bardziej przejmowałam się Liamem niż Harrym który mnie obraził.  Niepewnie usiadł koło mnie.
- mogę? - spytał.
- i tak za późno  - stwierdziłam odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Znów się uśmiechnął. Podobało mi się to. Te uśmiech był w pewnym sensie powodem do mojego uśmiechu.
- powiesz mi? - spytał cicho ledwie słyszalnie.
- czuje się nie potrzebna. - po co ja to mu to powiedziałam? Po co?
- ale dlaczego? My cię kochamy martwimy się o ciebie.
- taa jasne zwłaszcza ty - prychnęłam
- ja najbardziej - spojrzałam na niego zdziwiona. Specjalnie odwrócił wzrok w drugą stronę.
- co? - spytałam zdezoriętowaną.
- nie zauważyłaś tego? Jesteś dla mnie jak powietrze, nie mogę żyć kiedy nie ma cię przymnie, bo to właśnie dzięki tobie jeszcze oddycham, nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego co powiedziałem, jak bardzo chciałbym cofnąć czas, jak bardzo chciałbym żebyś mnie kochała.. ja bardzo.. - przerwałam mu.
- skąd wiesz, że cię nie kocham? - spytałam mrużąc oczy.
- ja.. no.. bo... - jąkał się - a kochasz? - szczerze, bałam się tego pytania. Ale przecież odpowiedź na to pytanie była krótka i prosta. Tylko trzeba było ją jeszcze wybrać. Tak czy nie?
- ja... taa...k ? - powiedziałam nie pewnie uniknąć jego wzroku. Zaczęłam się bawić kosmykami swoich włosów.
- co ty powiedziałaś? że..  że mnie kochasz? - zaczął się cieszyć jak małe dziecko. Teraz widziałam, że mu zależy. Wiedziałam że mogę mu wybaczyć i zaufać. - wybaczysz mi? - opanował się na chwilkę. Stanął przede mną i podał mi rękę. Ujęłam ja i pod wpływem jego siły sama stałam już na prostych nogach. - wybaczysz mi? -powtórzył pytanie, jakby myślał że nie usłyszałam go.
- tak - odparłam krótko. - wybaczam ci Harry Styles'ie ten haniebny czyn. - powiedziałam poważnie, Loczek zrobił zdziwioną miną a ja pachnęłam śmiechem. W jego towarzystwie zapomniałam o problemach, zapomniałam o świecie, o wszystkim co było wokół mnie. Liczył się tylko on i ja. Duet, który jak dla mnie przezwycięża wszystko.
- osz ty ty ty ! - krzyknął i zabrał mnie na ręce kręcąc wokół właśnie osi.
- haahahhaharryy posstaw mniee - powiedziałam  - przepraszam?
- od razu lepiej - postawiła minie na ziemi. Otrzepałam swoje ubrania i kierując głowę ku górze natrafiłam na jego wzrok. Zielone oczka w które byłbym w stenie gapić sie przez cały dzień, tydzień, miesiąc. Zatopiłam się w nich, świat wydawał się nie istnieć jego głowa była coraz bliżej, a jego malinowe usta prawie dotykały moich. Jedno muśniecie... drugie..




Zaraz co ja robię?
- stop...
  



niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 17


"daruj sobie Styles"


-wyjdź! - powiedziałam na wstępnie, obracając się tak, by nie patrzeć na osobę wchodzącą do sali.
- Natalia posłuchaj! - poprosił.
- Czy ty nie rozumiesz, że nie chcę? nie chcę słuchać żadnych słów wypowiedzianych z twoich ust! One są nic nie warte! - krzyknęłam. Zagotowało się we mnie. Działałam pod wpływem impulsu. Tylko on mógł mnie uspokoić, ale co wtedy kiedy on był przeciwko mnie? Zaczyna się woja. Osoba którą kochasz jest osobą której nienawidzisz. Dwa w jednym. Tylko to nie jest jakaś cholerna przecena w supermarkecie, to jest życie, to jest gra o szczęście.
- ja to wtedy powiedziałem, bo... - zaczął coś mówić, moje reakcja była natychmiastowa. Włożyłam palce do uszu i zaczęłam śpiewać ignorując go.
- lalalalalalalaalalalala
- Natalia - szturchnął mnie.
- nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam, odsuwając sie od niego. - przecież nie będziesz dotykać dziwki - dodałam nieco ciszej. Zamilkł, nie mógł wydusić z siebie słowa, czułam że była górą, ponad nim. Postanowiłam kontynuować, działałam impulsywnie. - wypierdalaj stąd, no co co się patrzysz?! przecież tak mnie nazwałeś, może co już nie pamiętasz? A przypomnieć ci? Jak się kłóciliśmy z byle powodu, a ty wyskoczyłeś z takim czymś? Nie pamiętasz? Szkoda, lecytynkę sobie na pamięć kup może pomoże. Mam pytanie. - skończyłam swoją wypowiedź nieco spokojniej. Podniósł oczy ku górze, pewnie miał nadzieję, że po całym moim przemówieniu będzie happy end. Mylił się. - możesz wyjść? - zapytałam nakładając na twarz sztuczny uśmiech.
- ja.. ja..
- daruj sobie Styles - wyszedł, tak po prostu się poddał. Trzaśnięcie drzwi, wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Wybiegłam na korytarz, wchodził do windy. Nawet nie spojrzał w moją stronę, gapił się przed siebie. Wróciłam się zamykając drzwi z podwójną siłą. Oparłam się o nie i zjechałam po drewnie. Znów czułam ten ból, znów płakałam. Płakałam z bezradności........



                                                           *          *          *          *

- chcę stąd wyjść w tym momencie, proszę o wypis na własne żądanie! - stałam na środku korytarza i dyskutowałam  z lekarzem od godziny namawiając by  wypuścił mnie w tej chwili z tego białego budynku.

- próbuje pani wytłumaczyć, że musi pani zostać choć jeden dzień na obserwacji! - jak to mówił starał mi się przemówić do rozsądku. W dupie miałam jego rozsądek chciałam stąd wyjść i zaszyć sie w czterech ścianach. Tak by nikt mnie nie widział, nie słyszał i nie mógł oceniać.
- nie mam zamiaru sie więcej z panią kłócić, nie rozumie pani... -bezczelnie weszłam mu w słowo.
- rozumiem, że mam iść do jakiegoś pana przełożonego, bo wydaje mi się że w przepisach jest czarno na białym, że mogę poprosić o wypis i masz mi go dać, albo wiesz co, sama wyjdę bez niczego  - uśmiechnęłam się sztucznie. Ruszyłam do głównych drzwi. - życzę miłego dnia!- krzyknęłam na odchodne i mnie już tam nie było.


                        *          *          *          *          *          *          *          *          *


Stałam przed drzwiami i nie mogłam ich odtworzyć. Klucz nie pasował do zamka, nie dało sie go przekręcić. Czy ja o czymś nie wiem?
- Natalia co ty tu robisz? - obejrzałam sie za siebie i ujrzałam Thomasa.
- mieszkam? - powiedziałam niepewnie spoglądając na  zdziwioną twarz szefa.
- nie chłopacy u mnie byli i powiedzieli że byłaś w szpitalu, że zwalniasz sie z pracy i że u nich zamieszkasz, a tak w ogóle jak sie czujesz co? słyszałem że zemdlałaś? - spytał lekko przejętym głosem. Podsumowując nie mam "swojego" mieszkania i nie mam pracy, która odciągnęła by mnie od tych cholernych myśli. Super, jest świetnie!
- tak, ale wszystko jest okey - odpowiedziałam krótko wysilając się na uśmiech.
- oh to wspaniale! - krzyknął podekscytowany jakoś nie podzielałam jego radości.
 - to czekaj zaraz zadzwonię po Niall żeby po ciebie przyjechał, przecież nie będziesz szła taki kawał - powiedział i nie zwracając uwagi na moje protesty zadzwonił do niego.




*          *          *          *          *          *          *          *

- Miałaś wyjść jutro - powiedział podejrzliwie Niall siadając za mną na kanapie w salonie.
- ale jestem dzisiaj, nie cieszysz sie? - zrobiłam smutną minkę
- oczywiście, że się cieszę ale.... - wyglądało jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał Przyjął pozę myśliciela i nie wykonywał żadnego ruchu. Lekko go szturchnęłam.
- ale co?
- Natalia ja wiem, że to nie jakieś cholerne osłabienie po alkoholu! Masz mi powiedzieć co ci jest - powiedział zmartwiony.
- nic mi nie jest - uśmiechnęłam się zdenerwowana i zaczęłam wodzić oczyma po pokoju by uniknąć kontaktu wzrokowego z nim.  
- Natalia! - krzyknął lekko wkurzony.
- mówię, że nic ..... nie powiesz? ani Liamowi, ani nikomu?
- nie... - spojrzałam na niego podejrzliwie - obiecuję! - wystawił dwa palce do przodu.  - to powiesz? - ugięłam się.


- mam anemie
- że co? - usłyszałam głos, ale byłam pewna, że on nie należał do Nialla. Odwróciłam się za siebie. Tylko nie on............



piątek, 3 maja 2013

Rozdział 16



"Słowa z jego ust bolą sto razy bardziej niż te kierowane w moją stronę od jakiejśkolwiek innej osoby."


*oczami Natalii*
Nie wiedziałam za bardzo co się stało. Byłam bez władna. Próbowałam otworzyć oczy, jednak każda próba okazywała się nieudana. Chciałam się podnieść, ruszyć ręką nie wiem dać znać, że żyje? Nie mogłam, nie umiałam. Ale mimo to walczyłam i udało się. Otworzyłam jedno oko. Uderzyła we mnie jasność. Nie byłam w domu. Białe ściany, łóżka, stoliki, krzesła to zdecydowanie nie był mój pokój. Dało sie domyśleć gdzie byłam. Szpital miejsce w którym kiedyś bywałam bardzo często. Dłuższa historia. Nie, nie byłam na nic chora, ale były mój przyjaciel chorował. Inna historia, ale przez dłuższy czas chodziłam codziennie do szpitala odwiedzałam go razem z Samantą, opiekowałam się nim. Stare czasy. Usłyszałam jakieś kroki i otwierające się drzwi. Mężczyzna w białym fartuszku od razu sie domyśliłam iż do sali wchodzi lekarz. Z grymasem na twarzy przeniosłam się do pozycji siedzącej.
- co się stało? - standardowe pytanie, które chodziło po mojej głowie od czasu przebudzenia się.
- no dzień dobry panno .. - spojrzał na kartę, która znajdowała się na przedzie łóżka. - Natalio co się stało? hymm no zemdlała pani - powiedział to z takim spokojem w głosie.
- a dokładnie co mi jest? - spytałam - dlaczego zemdlałam?
- czy przemęczała się pani ostatnio albo nic nie jadała? - zapytał ignorując moje wcześniejsze pytanie. Faktycznie ostatnio mało jadłam i dużo pracowałam, ale nie czułam się jakoś źle. Faktem jest też to, że ostatnio o siebie mało dbałam, ale na zauważyłam żebym jakość specjalnie schudła. Parę rzeczy mi było trochę za dużych, ale nie przejęłam się, nie miałam powodów.
- ostatnio dużo pracowałam, ale co mi jest? - powtórzyłam pytanie
- na razie to tylko, a może aż anemia, ale z pani badań wynika że to nie tylko zapracowanie, ale także brak jakichkolwiek witamin. Doznała też pani wstrząśnięcia mózgu od uderzenia, ale to normalne. Bardziej martwią mnie pani wyniki... Odchudza sie pani?
- nie raczej nigdy tego nie robiłam - rzekłam, prawda była taka że robiłam to wiele razy, a przynajmniej próbowałam. Nigdy nie wychodziło, odpuszczałam szybko. Nigdy nie usłyszałam, że jestem gruba albo chuda, a szczerze nie interesowało mnie zdanie innych. Liczyła sie tylko opinia osób na których mi zależało - Samanty i Kevina, a oni nie wypowiadali się zazwyczaj w tej kwestii.  
- rozumiem. Skoro jak pani uważa jest to z przepracowanie to jedyne co mogę powiedzieć to żeby pani odpoczywała i zalecam jakąś dietę. Jednak radzę uważać jest to anemia zaawansowana, dlatego pani zemdlała.
- kiedy będę mogła stąd wyjść? - spytałam z nadzieją, że pozwoli mi iść stąd, teraz, od razu zaraz.
- myślę, że jutro dam pani wypis. - odrzekł zadowolony.
- mam prośbę, może pan tego nie mówić moim przyjaciołom? - spytam
- tym co czekają tu pod salą? te ymm.. moja córka ich słucha ond, onr, ons, one dirfcio?
- tak one direction - uśmiechnęłam się do niego.
- nie ma sprawy w końcu obowiązuje mnie tajemnica lekarska. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i wyszedł. Już po chwili było słychać kolejne kroki i do sali wtargnął cały zespół oprócz JEGO. Miałam nadzieję, że jest na końcu grupki mojej przyjaciół, ale Harr'ego tam nie było. Nie wiedziałam czemu oczekiwałam że się tu zjawi. Zranił mnie, bardzo mnie zranił. A wybaczyć, a zapomnieć to dwie różne rzeczy.
- nawet nie wiesz jak się martwiłem - powiedział na wstępnie mój kuzyn i podbiegając do mnie zaczął mnie przytulać.
- nie było o co - westchnęłam
- i co, co lekarz powiedział, co ci jest? - odezwał się Niall. Nie chciałam im nic mówić, że mam jakąś anemie, czy coś. Nie chciałam ich martwić nawet sama do końca nie wiem co to jest. Postanowiłam skłamać.
- nic mi nie jest - uśmiechnęłam się - zemdlałam, ponieważ .. - nie wiedziałam za bardzo co wymyślić - ponieważ dzień wcześniej się upiłam, a że mam bardzo słabą głowę to mój organizm tak zareagował i tyle - uśmiechnęłam się.
- Na pewno? -spytał podejrzliwie Liam.
- tak - potwierdziłam bardziej pewnie.
- ojejku, Liam nie sraj tylko się ciesz, że to nic jej nie jest! Kiedy cię stąd zabieramy? - spytał uradowany Niall.
- jutro - uśmiechnęłam się.
- juhu! ej ja pójdę po coś do jedzenia ok? - odezwał się Niall i po chwili już go nie było.  Wiecznie głodny, ja nie wiem jak tak można! Chciałam się zapytać gdzie jest Harry, ale w porę ugryzłam się w język. Zranił mnie i nie wybaczę mu tego. Słowa z jego ust bolą sto razy bardziej niż te kierowane w moją stronę od jakiejśkolwiek innej osoby. Blondasek wrócił i siedzieli u mnie z 3 godziny. Harry nie przyszedł, a chłopcy po tych 3 godzinach musieli już iść. Leżałam w łóżku gapiąc sie w biały sufit. Łzy mimowolnie leciały z moich oczu, nie umiałam nie myśleć o nim, nie potrafiłam.
  Usłyszałam pukanie do drzwi, szybko otarłam mokre policzki. Pojawiła się mała nadzieja że to właśnie on. Uchylone drzwi i odpowiedź była jasna....