wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 27


"Ona nie jest zabawką, a ty nie jesteś dzieckiem, żeby się bawić bez konsekwencji."


* Oczami Niall'a *
Wolałem ją, krzyczałem, wyzywałem i nic. Nie przyniosło to żadnych pozytywnych skutków. Wybiegłem z lokalu prosto w grupę ludzi, reporterów, paparaci, osób pracujący dla gazet. Flesze odbijały się wszędzie sprawiając, że nie mogłem dostrzec, w którym kierunku pobiegła Natalia.
- Co cię łączy z tą dziewczyną?
-Od kiedy trwa wasza znajomość?
-Twoja nowa zdobycz?
-Czy teraz każdy z One Direction przybrał status w związku?
-Co się stało? Coś tej dziewczynie zrobił? - Pytania odbijały mi się jak echem w głowie. Nie mogłem skupić się na własnych myślach, które krążyły wokół Natali.
-Odpowiedz!
-Pierdol się - odparłem mając dość przeraźliwego hałasu i tej całej szopki, która odstawiali. - Pierdolcie się wszyscy - dodałem ponownie kierując się do środka. Wszyscy byli zafascynowani co się dzieje wokół, oprócz nich - Harr'ego i tej dziewczyny. Jedzenie podeszło mi do gardła, jak on mógł ją tak traktować? Jak z sumieniem mógł po raz kolejny obdarować ją kłamstwem? Tak jakby zasługiwała na ta cała sytuacje, na brak prawdy na te wszystkie emocje, które Harry w niej wywoływał. Zachowywał się jakby przestało mu zależeć, czemu więc wczoraj zapewniał mnie że ją kocha? Po co kłamie chociażby samego siebie. Kłamstwa brną do nikąd, a te podążyły o wiele za daleko.
- Jesteś idiota Styles, potwornym chamem i prostakiem - powiedziałem podchodząc do ich stolika, mówiąc całkiem spokojnie i zrozumiale.
- Co ty tu robisz? - Spytał zerkając na mnie, ignorując moje wszystkie wcześniejsze obelgi.
- Błędne pytanie Harry. Co ty tu robisz? - Mój spokój był zdziwienie dla mnie samego. Czułem, że chciałem mu przywalić z całej siły tak by poczuł jak bardzo ją to boli, obarczyć go o to że ona cierpi i ma pretensje również do mnie.
- O co ci chodzi? - Spytał, i ruchem ust przeprosił dziewczynę. Zaśmiałem się gorzko.
- Wiesz co robi twoją dziewczyna? Wiesz, że znów przez ciebie cierpi? Wiesz że znów płacze?
- Ja.. Nie wiedziałem.. - Odparł, widziałem że go zabolało. Miało.
- Bo ty gówno wiesz Styles. Popsułeś wszystko, a ja broniąc cię jeszcze ucierpiałem. Pomysł czasem o kimś innym niż tylko sobie i swoich potrzebach. Ona nie jest zabawką, a ty nie jesteś dzieckiem, żeby się bawić bez konsekwencji. A ty- wskazałem na dziewczynę - wypadało by mieć trochę szacunku i swojej dumy by nie umawiać się z chłopakiem który ma już dziewczynę - dodałem bez skrupułów. Nie odezwała się, czułem, że wiedziała do czego doprowadza i w pewnym stopniu ją to bawiło. Dla mnie była fałszywa i chyba taka pozostanie.
- Gdzie ona?
- Módl się Harry, żeby nie było z tego większych problemów i szkód, bo oberwiesz - zakończyłem odwracając się na pięcie i opuszczając pomieszczenie. Mijalem zdziwione miny ludzi, a w myślach wyobrażałem sobie nagłówki gazet, jaki jestem zły i nie dobry. Co to ma do rzeczy jeśli w grę wchodzi miłość? Znów ta sama sytuację, znów będę jej szukał, choć tym razem z większym poczuciem winy. Mogłem powiedzieć, ale on nie chciał. Nie wierzył, że zrozumie. Zrozumiała by, wsparła by go, była by przy nim. Traci ją, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy.[...]


*Oczami Natali*

- Natalia otwórz drzwi - usłyszałam proszący głos Liam'a.
- Po prostu mnie zostawcie - odparłam zmęczona wrzaskami i płaczem.
- Co się stało? - Louis nie teraz.
- Martwimy się do cholery, Natalia! - Tym razem w moich uszach rozbrzmiał głos Zayn'a
- Poradzę sobie, nie jestem mała dziewczynką - odparłam spokojnie. Dławiłam się łzami starając by mój głos był jak najbardziej naturalny. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na dół chowając twarz w dłonie.


 Kolejny raz się na nim zawiodłam, kolejny raz wywołał u mnie łzy. Wszystkiego bym się spodziewała oprócz spotkania ich. Znów powiedział, coś co zupełnie mijało się z prawdą, coś co po czasie tak bardzo zabolało.
- Dla mnie zawsze nią będziesz - Liam również zniżył swój ton głosu. Wstałam z podłogi i lekko uchyliłam drzwi. Zobaczyłam zmartwione miny chłopaków. Wtlulilam się w najbliżej stojącego Liam'a.
- Będzie dobrze mała
- Ja pierdole, jakie przereklamowane słowa, nie umiesz czegoś lepszego wymyślić? - Skwitował Louis. Zaśmiałam się przez łzy.
- Dziękuję - powiedziałam ocierając mokre policzki i ogarniając się. Czułam się silniejsza mając ich przy sobie.
- Liam, mogę spać u Ciebie? - Spytałam pociągając nosem. Pokiwał twierdząco głowom. Zamyśliłam się zerkając to na twarze chłopaków, to na podłogę, która w danej sytuacji wydawała się zaskakująco ciekawa.
- Nie powiemy Harr'emu, możesz być spokojna - odparł Louis obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie przytulił mnie. Wyszeptałam bezgłośne dziękuję i pokierowałam się do czterech ścian mojego kuzyna. [...]

Zachowywał się tak jakby nic się nie stało, a ja omijałam go szerokim łukiem. Nie odzywałam się, nie wchodziłam mu w drogę. Byliśmy podobno parą, a zachowywaliśmy się jak nieznajomi lub nic nie warte dla siebie osoby. Dwóch kochających się ludzi w błyskawicznym tempie oddalającym się od siebie. Już nie powiedzą sobie kocham cię, albo nie przytulą, nie zrobią wspólnych wspomnień. Już przyszłość nie będzie należała do nich. W ciągu jednego dnia zamieniliśmy ze sobą kilka słów, które ograniczały się do "hej" "nie"
"ok". Każdy nawet, najdrobniejszy jego czyn mnie drażnił, a uśmiech który mimo wszystko widniał na jego twarzy zżerał od środka. Idealnie wyżłobione dołeczki ozdabiały jego twarz, a kolor jego ust nadal był tak soczysty. Nie potrafiłam tak nagle nie zwracać uwagi na te detale, na te wszystkie małe rzeczy, nie umiałam wykrzyczeć mu prosto w twarz co o tym myślę, najgorsze wydawało mi się to, że nawet jakbym nie wiadomo jak pragnęła nie umiałbym tego zakończyć.

- Co to jest?! - usłyszałam krzyk i huk spowodowany rzuceniem gazety na stół, na którym leżały również moje nogi.
- Gazeta? - spytałam ironicznie nie zwracając uwagi na magazyn. Bez przejęcia przekładałam kanały w telewizorze, modląc się żeby trafić na coś ciekawszego niż wiadomości.
- No co ty nie powiesz? - usłyszałam w odpowiedzi. Zerknęłam na niego, 
- Brawo Styles umiesz składać zdania i wypowiadać je w moim kierunku. - odparłam ponownie kierując swój wzrok w migający ekran. Byłam obojętna i twarda, bynajmniej próbowałam. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko, a potem pogodzić się i bez jakichkolwiek konsekwencji rzucić na szyje. Zdawałam sobie sprawę że to tylko wyobraźnia, nic nie warte marzenia.
- Mógłbym ci również pogratulować - syknął z zaciętą miną. Wyczułam złość w jego głosie. Ręce miał zaciśnięte w pięści, a w oczach nie tańczyły te specyficzne iskierki radości, w ich miejsce weszło zdenerwowanie i pretensje. - Pytałem co to jest? - spytał nieco spokojnie pokazując na artykuł o mnie i Niall'u. Wzięłam magazyn do ręki i szybkim spojrzeniem zilustrowałam cały tekst i zdjęcia. 


- Nadal gazeta - odparłam niewzruszona całą historyjką wymyśloną pod obrazkami. Bardziej denerwował mnie fakt iż cały świat wie kim jestem i że rzekomo zostałam źle potraktowana przez Horan'a.
- To tyle? Żadnych wytłumaczeń? Nic? - prychnęłam.
- Mówisz poważnie? To nie ja umawiam się z panią z Modestu - zrobiłam nawias palcami w powietrzu i podkreśliłam ostatni wyraz.
- To nie ja wychodzę na randki z przyjacielem swoim i swojego chłopaka!
- Niby jaką randkę? - podniosłam swój dotąd opanowany głos.
- Trzymacie się kurwa za rękę! - krzyknął.
- Chyba nie na miejscu są te pretensje - odkrząknęłam.
- Nie?!
- Masz zamiar mi wypominać spotkanie z naszym przyjacielem, kiedy ty pierdolisz się z jakąś szmatą?! - nerwy mi puściły. Nie kontrolowałam słów wypowiedzianych przez moje usta.
 - Ona nie jest szmatą!
- Nie jest też panią z Modestu - dodałam czując, że w moich oczach zbierają się łzy. Umilkł. - Nie umiesz wprost powiedzieć mi prawdy? Nie umiesz jak człowiek ze mną porozmawiać? Nie umiesz tego omówić?
Nie jestem jakąś zabawką Harry! Patrz niespodzianka, mam uczucia, a twoje bezsensowne kłamstwa bolą bardziej cokolwiek! Jesteś zwykłym tchórzem tyle ci powiem, albo po prostu nie potrafisz się zaangażować, trzymać jednej dziewczyny - przy ostatnich zdaniach zniżyłam głos. Przełykałam ślinę mając nadzieję, ze z moich oczu zaraz nie wyleci wodospad łez.
- Ja cię nie zdradziłem!
- Okłamałeś, więc skąd mam pewność, że teraz też nie kłamiesz? - spytałam widząc, że zignorował moje wcześniejsze obelgi. - Rozumiem jest lepsza.
- Nie jest.. ja po prostu..
- Ty po prostu chyba czegoś nie rozumiesz. Ale mam nadzieję, że to zrozumiesz. Koniec, nie jestem rękawiczkami żeby je zmieniać co tydzień. Rozumiesz? Koniec z nami, z tym wszystkim, z tymi kłamstwami i twoją obojętnością, koniec. - zakryłam ręką usta. Nie wierzę, że to powiedziałam...