"- co ty
się odchudzasz z kości na ości?"
Po tym
zdarzeniu chwile pogadałam z Niall'em. Nie pytał dlaczego płakałam i za to mu
byłam wdzięczna. Zamiast wypytywać o to, co się stało rozśmieszał mnie.
Szczerze mówiąc udało mu się to. Na mojej twarzy po paru minutach rozmowy
zagościł uśmiech. Odciągnął mnie od tego wszystkie co się działo.
Jak on to zrobił?
Nie mam zielonego pojęcia po prostu tak na mnie działał. Jego głos, uśmiech, który cały czas znajdował się na jego twarzy. Miał tyle pozytywnej energii, paczył na tą okrutną rzeczywistość z zupełnie innej strony niż ja. Nie, nie była pesymistką to na pewno nie, starałam się znaleźć w złych sytuacjach dobre strony, jednak nie zawsze się to udawało. Byłam czasami osobą marzycielką, jednak potrafiłam się w porę opamiętać i wrócić do tego okrutnego świata, do rzeczywistości, która nie jest wcale taka kolorowa. Dlaczego? Bo jestem realistą, osobą która raczej stara się przemyśleć to co zrobi. Po mimo tego, że w życiu robiłam tyle szalonych i niespodziewanych rzeczy po których osoby które krótko mnie znały nie pomyślały by nawet, że jestem do tego zdolna zostałam nią, zostałam osobą, która trzeźwo myśli. Samanta mnie tak zmieniała, tak to ona tak na mnie wpływała. Nie można powiedzieć, że we wszystkim się różniłyśmy, ale na pewno w większości rzeczy. Ja rozważna, ona szalona, ja opanowana, ona nie mogła usiedzieć na tyłku. Z dania na dzień sprawiała, że świat był kolorowy. To właśnie ona była organizatorką naszych wspólnych wypadów na miasto czy odpałów, które dość często się zdarzały. Będzie mi jej brakować... Co ja mówię? Już brakuje. Tak cholernie bardzo. Usłyszałam głos mojego telefonu. Miałam taką nadzieję, że to mój chłopak się odezwał, jednak jak zawsze myliłam się. Spojrzałam na wyświetlacz - nie znany numer. Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę, by nie obudzić słodko śpiącego Horanka.
Jak on to zrobił?
Nie mam zielonego pojęcia po prostu tak na mnie działał. Jego głos, uśmiech, który cały czas znajdował się na jego twarzy. Miał tyle pozytywnej energii, paczył na tą okrutną rzeczywistość z zupełnie innej strony niż ja. Nie, nie była pesymistką to na pewno nie, starałam się znaleźć w złych sytuacjach dobre strony, jednak nie zawsze się to udawało. Byłam czasami osobą marzycielką, jednak potrafiłam się w porę opamiętać i wrócić do tego okrutnego świata, do rzeczywistości, która nie jest wcale taka kolorowa. Dlaczego? Bo jestem realistą, osobą która raczej stara się przemyśleć to co zrobi. Po mimo tego, że w życiu robiłam tyle szalonych i niespodziewanych rzeczy po których osoby które krótko mnie znały nie pomyślały by nawet, że jestem do tego zdolna zostałam nią, zostałam osobą, która trzeźwo myśli. Samanta mnie tak zmieniała, tak to ona tak na mnie wpływała. Nie można powiedzieć, że we wszystkim się różniłyśmy, ale na pewno w większości rzeczy. Ja rozważna, ona szalona, ja opanowana, ona nie mogła usiedzieć na tyłku. Z dania na dzień sprawiała, że świat był kolorowy. To właśnie ona była organizatorką naszych wspólnych wypadów na miasto czy odpałów, które dość często się zdarzały. Będzie mi jej brakować... Co ja mówię? Już brakuje. Tak cholernie bardzo. Usłyszałam głos mojego telefonu. Miałam taką nadzieję, że to mój chłopak się odezwał, jednak jak zawsze myliłam się. Spojrzałam na wyświetlacz - nie znany numer. Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę, by nie obudzić słodko śpiącego Horanka.
- Tak słucham? - powiedziałam kierując się w stronę łazienki.
- Natalia Grogsvort? - zapytał męski donośny głos.
- Tak to ja - przytaknęłam. Lekko zdenerwowana, przełknęłam głośno ślinę.
- Dzień dobry komisarz Smiht, dzwonie w sprawie Pani przyjaciółki, była Pani
jej najbliższą osobą więc mam do przekazania dwie wiadomości. Odziedziczyła
Pani majątek Samanty oraz data jej pogrzebu zostanie ustalona dopiero po
odnalezieniu ciała. Przepraszam, muszę kończyć. Do widzenia i życzę miłego dnia
- miłego dnia, jakiego miłego?! Mówi mi o pogrzebie mojej najbliższej osoby i
życzy miłego dnia? Od lepszej informacji nie mogłam zacząć dna, uśmiechnęłam
się do siebie sarkastycznie. Wróciłam do pokoju i z walizki wyciągnęłam ciuchy.
Ułożyłam sobie zestaw i wróciłam z
powrotem do pomieszczenia zwanego łazienką. Założyłam czarną bluzkę, czarne dżiny
i czarną bejsbolówkę. Chciałam choć trochę oddać jej szacunku. Nienawidziła
mnie w czarnych rzeczach. - przemknęło mi przez myśl. Włosy spięłam w koka i
lekko się pomalowałam. Wyszłam z pomieszczenia, Niall'a nie było, więc pewnie
już wstał. Zeszłam po krętych schodach na dół. Stałam przez chwilę i parzyłam
się na zajęcia chłopaków. Liam smsował pewnie z Daniell, Zayn przeglądał się w
lusterku, Louis jadł pomarańczowe świństwo o nazwie marchewka, Niall grał na
konsoli, a Hary hymm... co robił Hary trudno określić. Jego pozycja była dość
dziwna, grzebał coś za tapczanem z wypiętą dupą na wszystkich domowników. Okej,
nie wnikam czego próbuje znaleźć.
- Hej - przywitałam się, kierując się w głąb pomieszczenia.
- Siema - odpowiedzieli mi zgodnym głosem.
- Śniadanie masz na blacie w kuchni - oznajmił Liam, nie przerywając swojej
wcześniejszej czynności.
- Nie dzięki, nie jestem głodna. Co robicie? - spytałam zmieniając temat.
- Kiedy ostatnio jadłaś? - zapytał zmartwiony kuzyn. Teraz to on nie odpuści.
- Nie pamiętam.
- Natalia do kuchni! - powiedział poważnym głosem i wskazał na drzwi. Zachował
się jak tata, który próbuje zmusić do czegoś swoją córkę. Ale taki właśnie jest
kiedy się martwi udaje takiego ogarniętego człowieka.
- Tak już idę TATUSIU! - powiedziałam i wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
Tak ja powiedziałam, tak też zrobiłam, poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole
na którym leżały dwie kanapki z nutellą. Nawet na nie, nie miałam ochoty. Zazwyczaj
tak miałam, gdy sie przejmowałam prawie w ogóle nie jadłam, nerwy zastępowały mi
pożywienie. Zastanawiałam sie co z nimi zrobić. Siedziałam tak na tym krześle i
bawiłam się plastikowym widelczykiem.
- Zjadłaś już? - usłyszałam głos Liam - Natalia przestań zagłodzisz się na śmierć
przecież musisz coś jeść!
- Ale ja nie jestem głodna rozumiesz Liam wiesz, że mnie nie zmusisz!
- Hym... ja nie ale może chłopcy - powiedział z błyskiem w oku - chłopaki! -
wydarł się
- Ooo...nieeee - szepnęłam pod nosem. Cała zgraja momentalnie pojawiła się w
kuchni.
- Vas hapening? - spytał Zayn.
- Nie mogę jej zmusić do jedzenia - powiedział oburzony kuzyn. - przez dwa dni
nic nie jadła. -dodał.
- Serio? - zapytał Niall patrząc na mnie, ja jednak postanowiłam milczeć.
- Co ty się odchudzasz z kości na ości? - dodał swoje 'dwa grosze ' Harry.
- Jak można nie jeść przez dwa dni? No jak? - bulwersował się chodząc w kółko z
rękami wzniesionymi ku górze Horan.
- Widzisz Niall wariuje przez ciebie - dodał Payne.
- Nie możesz się głodzić! - odezwał się Louis.
- Ja pierdole! Ja się nie głodzę, ani się nie odchudzam po prostu nie jestem
głodna! Odczepcie sie! - odezwałam się w końcu.
Wkurzona opuściłam pomieszczenie, po drodze tylko założyłam trampki i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Wkurzyli mnie, po prostu mnie wkurzyli. Ja na prawdę rozumiem, że Liam się o mnie martwi, ale do cholery jestem prawie dorosła nie może stać na każdym kroku i mi mówić co mam robić a czego nie. Nigdy się tak nie zachowywał, oczywiście, że się o mnie zawsze martwił, ale nigdy nie aż tak. Szłam chodnikiem, tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę. Po prostu szłam przed siebie. Nie znałam Londynu. Może to dziwne, ale wcześniej nie odwiedzałam kuzyna. Moim marzeniem i Samanty było przyjechać tu razem, autobusem, do niego. Miałyśmy mu zrobić taką samą niespodziankę, jaką on robił zawsze nam. Oczywiście to był jej pomysł. To zawsze ona planowała nam różne rzeczy, wycieczki i podrożę. Była świetną organizatorką, zresztą co się dziwić? Jej rodzice mieli biura podróży na całym świecie. Nasz plan jak widać nie wypalił. Jestem w moim wymarzonym mieście. Ale jakoś nie mogę się z tego cieszyć. Nie ma jej przy mnie, to tak jakby się ono nie spełniło. To było nasze wspólne marzenie. Ona dużo podróżowała z rodzicami, ale nigdy nie odwiedziła Londynu. Zawsze mówiła, że chce właśnie tu przyjechać ze mną. Planowałyśmy ten wyjazd cały rok szkolny.
Usiadłam na pobliskiej ławce i zamykają oczy zatopiłam się w wspomnieniach. Poszliśmy na moją chyba trzecią, taką wielką imprezę. Dość dużo wypiliśmy, ba tam lały się litry trunków. Do dziś dnia pamiętam wymienione z nią słowa kiedy dochodziliśmy do jej domu.
Wkurzona opuściłam pomieszczenie, po drodze tylko założyłam trampki i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Wkurzyli mnie, po prostu mnie wkurzyli. Ja na prawdę rozumiem, że Liam się o mnie martwi, ale do cholery jestem prawie dorosła nie może stać na każdym kroku i mi mówić co mam robić a czego nie. Nigdy się tak nie zachowywał, oczywiście, że się o mnie zawsze martwił, ale nigdy nie aż tak. Szłam chodnikiem, tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę. Po prostu szłam przed siebie. Nie znałam Londynu. Może to dziwne, ale wcześniej nie odwiedzałam kuzyna. Moim marzeniem i Samanty było przyjechać tu razem, autobusem, do niego. Miałyśmy mu zrobić taką samą niespodziankę, jaką on robił zawsze nam. Oczywiście to był jej pomysł. To zawsze ona planowała nam różne rzeczy, wycieczki i podrożę. Była świetną organizatorką, zresztą co się dziwić? Jej rodzice mieli biura podróży na całym świecie. Nasz plan jak widać nie wypalił. Jestem w moim wymarzonym mieście. Ale jakoś nie mogę się z tego cieszyć. Nie ma jej przy mnie, to tak jakby się ono nie spełniło. To było nasze wspólne marzenie. Ona dużo podróżowała z rodzicami, ale nigdy nie odwiedziła Londynu. Zawsze mówiła, że chce właśnie tu przyjechać ze mną. Planowałyśmy ten wyjazd cały rok szkolny.
Usiadłam na pobliskiej ławce i zamykają oczy zatopiłam się w wspomnieniach. Poszliśmy na moją chyba trzecią, taką wielką imprezę. Dość dużo wypiliśmy, ba tam lały się litry trunków. Do dziś dnia pamiętam wymienione z nią słowa kiedy dochodziliśmy do jej domu.
" - Dzisiaj ty jesteś pijana! - odezwałam się, gdyż od pewnego czasu
wypominała mi wypity alkohol.
- Nie pijana, nie - zaprzeczyła.
- To czemu tak krzywo chodzisz? - spytałam głupkowato, patrząc jak zatacza
kółka na asfalcie.
- Bo mam szpilki! helooł?
- Przecież ty masz trampki! - krzyknęłam oburzona.
- Ciii. Tylko ty o tym wiesz. - położyła palec na ustach i się głośno się zaśmiała"
Dlaczego akurat ten moment pamiętam nie wiem, nie mam pojęcia, ale ile
razy wspominałyśmy ten wieczór śmiałyśmy
się i tarzałyśmy na podłodze nie mogąc powstrzymać rechotu. To dlaczego ja
teraz wspominając tą chwilę nie śmieje się, nie tarzam na podłodze, nie boli
mnie brzuch i nie mogę powstrzymać rechotu, a zamiast tego po moich policzka
spływają słone łzy? Bo w śmiechu ukazuje
się szczęście. A przecież jedyną miarą, jaką powinno się mierzyć
szczęście jest ilość osób, z którymi możemy się z nim dzielić. No właśnie i z
kim mam je teraz dzielić?
cudny rozdział :P z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńHejka nominowałam cię do Liebster Award :D więcej informacji u mnie : http://never-stop-dream-and-wish.blogspot.com/ ;*
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział :D oczywiście czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńSilver ;*
cudny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńFajny fajny :P
OdpowiedzUsuńMega boskie, zajebiste, jestem nowa więccc komentuje pomimo tego że następne rozdziały już są. Na prawdę ciekawie, zazwyczaj wszyscy ze swoimi przyjaciółkami nie znają 1D i na początku ich nienawidzą, a ty zmieniłaś tok co mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas, zapraszam do mnie.Dawno nie pisałam na blogu i jest tylko prolog oraz 1 rozdział. Teraz postanowiłam go aktywować. Proszę oto adres: http://szukajactegocozwapozornieszczesciem.blogspot.com/
Miłego weekendu ; )
OdpowiedzUsuń- przecież ty masz trampki! - krzyknęłam oburzona.
- Ciii. Tylko ty o tym wiesz. - położyła palec na ustach i się głośno się zaśmiała"
Najlepszy tesk 4ever ♥