"Jesteś dla mnie
jak powietrze, nie mogę żyć kiedy nie ma cię przymnie, bo to właśnie dzięki
tobie jeszcze oddycham"
- możesz przestać? Anemia to kurde nie jakaś śmiertelna choroba! - próbowałam wytłumaczyć mojemu kuzynowi, że nic mi nie jest, ale jego teoria na temat anemii była zniewalająca. Wymyślił sobie coś co w żadnej książce lekarskiej nie można znaleźć.
- czy ty wiesz, że jesteś blisko anoreksji?! - krzyknął zdenerwowany.
- a czy ty rozumiesz, że to nic poważnego i że miliony dziewczyn na świecie to ma? - przewróciłam oczami, nie miałam zamiaru przez kolejną godzinę wysłuchiwać jego "kazania".
- martwię się. I wiesz co bardzo dobrze zrobiłem, że wziąłem cię tu. - skomentował
- no pewnie decyduj za mnie - odpowiedziałam oburzona.
- przynajmniej będę mógł cię pilnować. - stwierdził
- ej nie kłócicie się - wtrącił się Niall
- nie masz prawa za mnie decydować nie jesteś moją matką żeby mi do cholery mówić co mam robić! -krzyknęłam zdenerwowana, nawet nie zwróciłam uwagi na blondaska, który usiłował załagodzić całą sytuację.
- mam się tobą zająć, a ty mi to utrudniasz..
- zrozumiałam aluzje - powiedziałam ciszej. Niall wstrzerzył oczy. Chyba widział o co mi chodziło. Widocznie zna mnie lepiej od własnego kuzyna.
- co? - spytał Liam. Nie odpowiedziałam. Dla mnie już było wszystko jasne. Słowa "mam się tobą zająć, a ty mi to utrudniasz" odebrałam jako "mam obowiązek cię pilnować i ty jeszcze takie coś robisz. Ja muszę to robić, nie chcę - muszę." Poczułam się taka nie potrzebna. Nie spodziewałam sie, że kiedykolwiek usłyszę takie coś od niego od osoby, której ufałam najbardziej. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale i tak szłam przed siebie. Wyszłam na dwór i zaczęłam biegnąć, tak po prostu przed siebie. Znów w pogoń za mną ruszył Niall. Po co mam teraz mu przeszkadzać? Przyśpieszyłam jeszcze bardziej by go zgubić. Przecież nie będę nikomu sprawiać kłopotu..
- ładnie tu - powiedziałam sama do siebie, patrząc na panoramę Londynu.
- potwierdzam - usłyszałam znajomy głos z tyłu. Odwróciłam sie a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Harry? - spytałam, głupia przecież wiedziałam, że to on. Stał przede mną i patrzył się zaszklonymi oczami prosto w moje źrenice.
- nie, duch - próbował rozluźnić sytuacje. Lekko się uśmiechną pokazując białe ząbki. Przymrużyłam oczy by powstrzymać łzy. Tak nagle zachciało mi się płakać na jego widok. Na widok osoby, którą kocham? - co się stało? - spytał.
- ale przecież ciebie to i tak interesuje. - nie powiedziałam tego złośliwie wręcz przeciwnie. Byłam spokojna i opanowana, sama siebie nie poznawałam, może po prostu teraz bardziej przejmowałam się Liamem niż Harrym który mnie obraził. Niepewnie usiadł koło mnie.
- mogę? - spytał.
- i tak za późno - stwierdziłam odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Znów się uśmiechnął. Podobało mi się to. Te uśmiech był w pewnym sensie powodem do mojego uśmiechu.
- powiesz mi? - spytał cicho ledwie słyszalnie.
- czuje się nie potrzebna. - po co ja to mu to powiedziałam? Po co?
- ale dlaczego? My cię kochamy martwimy się o ciebie.
- taa jasne zwłaszcza ty - prychnęłam
- ja najbardziej - spojrzałam na niego zdziwiona. Specjalnie odwrócił wzrok w drugą stronę.
- co? - spytałam zdezoriętowaną.
- nie zauważyłaś tego? Jesteś dla mnie jak powietrze, nie mogę żyć kiedy nie ma cię przymnie, bo to właśnie dzięki tobie jeszcze oddycham, nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego co powiedziałem, jak bardzo chciałbym cofnąć czas, jak bardzo chciałbym żebyś mnie kochała.. ja bardzo.. - przerwałam mu.
- skąd wiesz, że cię nie kocham? - spytałam mrużąc oczy.
- ja.. no.. bo... - jąkał się - a kochasz? - szczerze, bałam się tego pytania. Ale przecież odpowiedź na to pytanie była krótka i prosta. Tylko trzeba było ją jeszcze wybrać. Tak czy nie?
- ja... taa...k ? - powiedziałam nie pewnie uniknąć jego wzroku. Zaczęłam się bawić kosmykami swoich włosów.
- co ty powiedziałaś? że.. że mnie kochasz? - zaczął się cieszyć jak małe dziecko. Teraz widziałam, że mu zależy. Wiedziałam że mogę mu wybaczyć i zaufać. - wybaczysz mi? - opanował się na chwilkę. Stanął przede mną i podał mi rękę. Ujęłam ja i pod wpływem jego siły sama stałam już na prostych nogach. - wybaczysz mi? -powtórzył pytanie, jakby myślał że nie usłyszałam go.
- tak - odparłam krótko. - wybaczam ci Harry Styles'ie ten haniebny czyn. - powiedziałam poważnie, Loczek zrobił zdziwioną miną a ja pachnęłam śmiechem. W jego towarzystwie zapomniałam o problemach, zapomniałam o świecie, o wszystkim co było wokół mnie. Liczył się tylko on i ja. Duet, który jak dla mnie przezwycięża wszystko.
- osz ty ty ty ! - krzyknął i zabrał mnie na ręce kręcąc wokół właśnie osi.
- haahahhaharryy posstaw mniee - powiedziałam - przepraszam?
- od razu lepiej - postawiła minie na ziemi. Otrzepałam swoje ubrania i kierując głowę ku górze natrafiłam na jego wzrok. Zielone oczka w które byłbym w stenie gapić sie przez cały dzień, tydzień, miesiąc. Zatopiłam się w nich, świat wydawał się nie istnieć jego głowa była coraz bliżej, a jego malinowe usta prawie dotykały moich. Jedno muśniecie... drugie..
Zaraz co ja robię?
- stop...