"Czemu oni się tak mną przejmowali?"
*oczami Natalii*
Przetarłam oczy rękami, nie miałam zielonego pojęcia gdzie się obecnie znajduję. Rozejrzałam się wokół siebie, nie znajdując jakiego kolwiek przedmiotu, czy oznaki życia. Zachłysnęłam się własną śliną, gdy zobaczyłam, że moje ciało leży praktycznie przede mną na białej pościeli. Jak to możliwe, że byłam wstanie obserwować własną osobę, jak serial w telewizji? Do sali weszło czterech chłopaków, jednak byłam przekonana, że żadnego z nich nie znam. Przecież to Liam idiotko. Skarciłam się w myślach, za to, ze nie potrafiłam rozpoznać własnego kuzyna. Wydoroślał, zmienił się. Nie pamiętam kiedy go ostatnio widziałam! Wydaje mi się, że spotkaliśmy się przypadkowo, na ulicy. Miał trasę koncertową, dokładnie tak było. Potrząsnęłam głową znów obarczając się, że nie zorientowałam się kim są pozostali. Niall? Zayn? i Louis! Zespół One Direction, światowej sławy. Chyba brakuję Harr'ego?
- Mam dość! - usłyszałam głos Zayn'a. Tak mi się przynajmniej wydawało, przecież nie mogłam być pewna. Słyszałam go pierwszy raz w życiu. Dźwięki perfekcyjnie dochodziły do moich uszu. Zadrżałam. Gdzie ja właściwie jestem?
- Cicho - powiedział spokojnie mój kuzyn kładąc rękę na ustach. Zgiął ją w łokciu, by po chwili móc na niej oprzeć swoją głowę.
- I co to zmieni?! I tak jej to nie obudzi! - ponownie uniósł swój głos. Spuściłam powieki, jednak obraz przed moimi oczami nie znikał. Zakrywałam widok rękami, co również nic nie dawało. Tak jakbym była skazana na oglądanie tego. Umarłam? Uszczypnęłam się lekko w skórę, nie czułam nic. Jedyne co mogłam to być biernym słuchaczem i oglądać to wszystko.
- Przestań! Co ci to kurwa da, że się będziesz wydzierał? - Louis? Tak zdecydowanie to był Tomlinson. Odwróciłam wzrok. Blondyn bez słowa, jakby omijając ich kłótnie podszedł do mnie i usiadł na krzesełku obok łóżka. Chwycił mnie za rękę, drugą natomiast delikatnie głaskał mnie po głowie. Nie czułam tego, ale widziałam. Był całkowicie odłączony od reszty. Dlaczego to robił?
- Nic mi nie da, w ogóle nic, nic nie daje. - Mulat złagodził ton głosu i opadł bezwładnie na krzesło stojące tuż za nim. Schował twarz w dłonie. Czemu oni się tak mną przejmowali?
- Wow, nasz badboy się załamał - spojrzał na niego Louis. Próbował powiedzieć to żartobliwym tonem, rezultat był jednak zupełnie inny. Podszedł do niego i objął ramieniem. - Będzie dobrze.
- Louis, naprawdę w to wierzysz? - Payne wstał ze swojego siedziska i nerwowo zaczął zataczać kółka wokół sali - Naprawdę w to wierzycie? Minął już cholerny miesiąc nic się nie zmienia, nic! Leży jak roślinka, gdyby nie te głupie kabelki, już by jej tu nie było - szepnął.
- Oczywiście, że wierze i ty też wierzysz, tylko się uspokój. - Nie znałam go, ale miałam ochotę się podnieść z tego łóżka podejść do niego, przytulić i powiedzieć, ze ma racje. Podziękować, że wspiera mojego kuzyna. Chciałam po prostu wstać i powiedzieć, że ze mną wszystko gra, dowiedzieć się do się stało i czemu oni się tak o mnie martwią. Miałam milion pytań na sekundę, a sama nie potrafiłam znaleźć na nie odpowiedzi. Byłam na totalnym pustkowi z telewizorem. Tak się przynajmniej czułam. Niall nadal nie przerywał swojej czynności. Po co chwila coś do mnie szeptał. Nie byłam w stanie wychwycić tych wyrazów, ale jego ton głosu był taki ciepły, że od razu poczułam się lepiej. Był taki opanowany i spokojny. Powinnam być wystraszona, że obcy chłopak trzyma mnie za rękę, ale w tym momencie nie przeszkadzało mi to. Nawet nie miałam pewności czy to nie jakiś cholerny sen. Po mimo wszystko jego dotyk był taki łagodny, mogłam go sobie wyobrazić jakbym kiedykolwiek już wcześniej go czuła. Nie czułam, prawda?
Do pomieszczenia wpadł chłopak w loczkach. Zaginiony członek zespołu One Direction, jeśli się nie mylę. Harry?
- Płakałeś? - spytał Louis przekręcając jego głowę w swoją stronę i uważnie oglądając jego twarz.
- Niall, możemy pogadać? - spytał Loczek nie zwracając uwagi na słowa i czynności wykonywane przez Louis'a. Niall jednak nie odpowiedział nic, nadal tkwił w miejscu, był wpatrzony we mnie, a może lepiej powiedzieć, w moje ciało? - Niall! - krzyknął, pewnie gdybym miała taką możliwość na moim ciele pojawiły by się dreszcze.
- Cicho - blondyn uciszył go ruchem ręki. Odezwał się pierwszy raz odkąd tą całą scenę oglądałam. Ten głos wydawał mi się taki z znajomy, że aż sama zwątpiłam czy kuzyn mnie już z nimi wcześniej nie poznał. Nie to nie możliwe, pamiętałbym.
- Niall!
- Co ty odpierdalasz? Usiądź i się uspokój! - Louis pociągnął Harr'ego za rękę tak, że ten wylądował na siedzeniu obok.
- Nie rozumiesz, że musze porozmawiać z Horan'em, nie dociera to do ciebie?
- Masz jakiś problem, stary? - wtrącił się Zayn.
- Moim problemem jest to, że nie mogę porozmawiać z Niall'em - odwarknął zakładając ręce na piersi. Mulat obdarzył go wrogim spojrzeniem i pokręcił głową z dezaprobatą. Harry umilkł opierając się o tylną część krzesła. Jago wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Spojrzał na Louis'a przepraszająco i zamknął oczy, po prostu odłączając się od świata.
Najbardziej jednak zdziwiło mnie zachowanie Niall'a. Spokojnie i bez żadnych emocji nadal spoczywał na krzesełku obok mojego łóżka. Przecież nie możliwe, żeby nieznajomy tak przeżywał to, że leże na białej pościeli.
Spojrzałam na swoje dłonie. Wydawało mi się, że stawały się coraz bardziej przezroczyste. Nie słyszałam już tak perfekcyjnie dźwięków dochodzących zewnątrz. Zastępowało je głośne buczenie i pikanie jakiegoś przedmiotu. Zdezoriętowana rozglądałam się na około i patrzyłam jak cała pustka przestrzeń wypełnia się czarnym dymem, a ja znikam. Tak po prostu wszystko się zamazuję i czarni. Czarna dziura.
*oczami Niall'a*
Usłyszałem głośne pikanie lekarskiego przedmiotu. Przestraszony podniosłem się z siedzenia i wybiegłem na korytarz w poszukiwaniu pomocy lekarskiej. Chłopcy zdezoriętowani nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Sam nie miałem pojęcia jak udało mi się tak szybko zareagować. Po chwili cała opieka medyczna wchodziła do jej pokoju. Uzbrojeni w wszelkiego rodzaju sprzęty zaczęli działać. Jej kruche ciało unosiło się za każdym razem gdy lekarze przykładali jej defibratory. Chciałem jej pomóc znalazłem się blisko jej posłania, chciałem złapać ją za rękę. Pielęgniarka starała się odciągnąć mnie od jej łóżka na wszelkie sposoby, jednak je nie ustępowałem. Stałem tam wpatrując się w jej bladą jak ściana twarz i modląc żeby przeżyła. W amoku wciąż powtarzałem jej imię w nadziei, że wstanie i jak gdyby nigdy nic mi odpowie. Otworzy swoje piękne oczy i zaszczyci mnie swoim spojrzeniem. Słyszałem tylko stłumione słowa lekarz, które wymieniani między sobą. Stwierdzili, że trwa to już długo, jednak próbowali dalej. Dla nich to było długo, dla mnie trwało to wieczność.