piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 1


"Ile razy jeszcze powiesz do mnie mała?" 



Domowy telefon spadł na podłogę i z hukiem rozpadł się na kilka części. Łzy mimowolnie popłynęły po moich pokrytym różem policzkach, zostawiając po sobie czarny ślad od tuszu i kredki do oczu. Usta zaczęły drżeć, wydając dziwne dźwięki, do których trudno znaleźć odpowiednik wyrazów dźwiękonaśladowczych. Przestałam panować nad moim ciałem i bezwładnie opadłam na kanapę, która na szczęście spoczywała tuż za mną. Schowałam głowę w dłoniach, lekko pochyliłam się, opierając łokcie na kolanach i płakałam. Strumień łez płynął, robiąc zabarwioną kałużę na panelach. Moja świadomość kategorycznie odrzucała od siebie zdobyte informacje. Choć wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała je dopuścić. Nie chciałam tego wiedzieć. Cóż, śmierć, nie jest rzeczą o której dowiadujemy się codziennie. Po mimo tego, że jest ona czymś co zdarzy się każdemu z nas, bez wyjątku. Nie da się od niej uciec, czy sprawić by sama odeszła. Choć tak by było prościej. Zamknąć się w świecie fikcji, gdzie postać w bajce prosiła, ubrano na czarno faceta, o jeszcze kilka lat na ziemi i pewnie właśnie dla tego wbiliśmy sobie, że możemy jej uniknąć. Samanta. Trochę dziwnie powtarzać w myślach imię kogoś, kto parę godzin temu spadł kilka set metrów w dół tym samym zabijając się. Wszystko przychodzi nagle, ale nie potrafię się pogodzić, że to co przyszło to jest właśnie to. Bo nigdy bym się nie spodziewała, że moja przygoda z nią skończy się w ten sposób. Jeszcze dziwniej było mi teraz pomyśleć, o wczorajszej rozmowie która z oddalonego punktu widzenia wyglądała całkiem normalnie, bo przecież żadna z nas nie spodziewała się, że samolot, którym leci jest uszkodzony i za kilka minut spadnie. Planowałyśmy wspólne zakupy i tego typy pierdoły, które się robi po długich rozłąkach. I gdybym widziała, że więcej nie usłyszę jej głosu, to prawdopodobnie nagrała bym tą rozmowę. Sama nie wiem po co, wtedy może nadal bym czuła, że jest przy mnie? Tyle razy leciała tą wielką maszyną i nic jej nie było za każdym razem wracała zadowolona, uśmiechnięta witała mnie pokazywała pamiątki, które kupiła w miejscu pobytu. Dużo podróżowała ze swoimi rodzicami i nigdy koniec tych wyjazdów nie był tak tragiczny. Jeszcze dziwniejsze jest dowiedzieć się tego od obcej osoby. Nie umiałam nawet odpowiedzieć, gdy policjant oznajmił mi o jej śmierci, bo jak zareagować na taką wiadomość? Byłyśmy zawsze tylko we dwie. Miałyśmy gdzieś opinie chorej publiczności, która tak naprawdę nas nie znała. Byłyśmy podobne do siebie, jednak w tak wielu sprawach różniłyśmy się.
Dlaczego dopiero teraz o tym myślę?
Dlaczego właśnie w tym momencie kiedy jej nie ma?
Nie wiedząc co mam teraz zrobić, zabrałam swój telefon i zadzwoniłam do mojego chłopaka. Nie odebrał.
Czego się miałam spodziewać?
Nigdy go nie było, kiedy właśnie tego potrzebowałam. Podążał za marzeniami, tak mówił. Nie mogłam mu 
zabronić, chciałam jego szczęścia,bo wydawało mi się, że tego się właśnie pragnie dla drugiej osoby gdy się jest w związku. Ale on nie przejmował się co się ze mną dzieję gdy go nie ma, być może nawet go to nie obchodziło. Nie widziałam się z brunetem, od ponad 3 miesięcy i nie zanosiło się na zmianę statusu. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się do jego braku. Łączyło nas to przez co przeszliśmy, ale nigdy nie byłam pewna czy połączy nas na wieki. Często zastanawiałam się czy nie jestem z nim tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia. Nie miałam głowy do analizowania takich spraw. Nie wiele myśląc wybrałam drugi numer, który przyszedł mi do głowy. Liam odebrał po pierwszym sygnale i nie zdziwiło mnie to, bo był zawsze nie zależnie od pory dnia czy nocy.

- Liamm - powiedziałam nie wyraźnym głosem. Nie mogłam opanować wargi która cały czas drgała pod wpływem emocji.
- Hej mała! Co się stało? - spytał. Znał mnie tak dobrze, że nawet przez telefon potrafił rozpoznać, że co jest nie tak. Kochałam go za to, za wsparcie. Był zawsze wtedy, kiedy nie było nikogo.

- Proszę przyjedź. - odpowiedziałam na jednym tchu, naprawdę nie chciałam poznać, że jestem w rozsypce, bo cholernie nienawidziłam współczucia.

- Natalia, nie mogę, mów co się stało?

- Proszę - powtórzyłam - ja nie wytrzymam. - zastanowiłam się na wagą moich słów i miałam ochotę walnąć się w głowę, ponieważ właśnie doprowadziłam do tego, że będzie mi współczuł.

- Czego, Natalia mów do cholery co się stało?

- Samanta nie żyje - Poczułam gule w gardle, bo gorsze od powtarzania tego imienia w myślach było wypowiedzenie go na żywo. Nawet nie spodziewałam się, że wyjdzie to ze mnie z taką łatwością. 
- Pakuj się przyjadę do ciebie o siódmej. Twoich rodziców nie ma, więc przyjedziesz do mnie, poznasz chłopaków. Zrobisz sobie takie wakacje od wszystkiego. - postanowił i już w tym momencie wiedziałam, że nie mam nic do gadania.
 Bo Liam, należał do tych upartych, a ja nie nie umiałam się mu sprzeciwiać, bo zawsze był tym starszym i bardziej doświadczonym chłopakiem.
- Ja nie.. nie będę przeszkadzać - odparłam, każda forma ucieczki jest dobra, szkoda, że moja była kompletnie nie skuteczna.

- Przyjeżdżam o siódmej masz być gotowa, pa mała - rozłączył się.

- Pa - powiedziałam bardziej do siebie i lekko zmieszana powlokłam się na górę, by spakować rzeczy. Wyciągnęłam walizkę i zaczęłam układać do niej ubrania. Przy jednym z ciuchów zatrzymałam się. Cieniutka, biała bluzeczka z dużym nadrukiem na środku: fuck it, i'm young. Lekko się uśmiechnęłam na widok jej szczęśliwej koszulki. Pożyczyła mi ją na egzamin z matematyki. Wierzyła, że przyniesie mi szczęście. Zdałam na ocenę dobrą i do końca dnia zastanawiałam się kto posiada tą niezwykłą moc, bluzka czy ona? Ułożyłam ją tak delikatnie jak tylko umiałam, do prawie pełnej walizki. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegarek. Była już szósta trzydzieści, więc zostało mi tylko 30 minut. Zawiesiłam na szyje mój ukochany aparat i usiadłam na krześle w kuchni czekając na mojego kuzyna. Oparłam głowę o zgięte ręce tempo patrząc się na brązowy blat. Co miałam robić? Tysiąc myśli przechodziło mi przez głowę, a jeszcze więcej wspomnień z nią w roli głównej. Przez całe życie przy mnie była. Uczestniczyła w każdej chwili. Była zawsze wtedy kiedy jej potrzebowałam. Mało miałam takich osób na których zawsze mogłam polegać. Do których mogłam zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Nigdy nie byłam lubiana może dla tego, że wolałam mieć to jedną osobę, która by mnie prawdziwie lubiła, akceptowała moje wady, a nie 10 fałszywych, które obgadywały mnie na każdym kroku. A teraz dokładnie parę godzin temu straciłam tą osobę... Z zamyśleń wyrwał mnie głos Liam'a. Nie zdziwiłam się, miał klucze od mieszkania i często robił tego typu niespodzianki.

- Cześć mała - podszedł do mnie i pocałował w policzek.

- Cześć - odparłam cicho i się w niego wtuliłam. Z moich oczu zaczął wypływać wodospad łez. Liam przytulił mnie mocniej i ucałował w głowę.

- Ciii.... już dobrze, dobrze - mówił głaskając mnie po głowie.
 Nie, nie jest dobrze jest okropnie, fatalnie. - przemknęło mi przez myśl. Jednak przemilczałam jego wypowiedź i wymusiłam uśmiech. - zbieramy się, chłopaki wszystko wiedzą - czekaj, czekaj wszystko? Nie miałam nadzieje, że nie powiedział dlaczego do nich przyjeżdżam. Moja obsesja na punkcie współczucia wybiła się. Nie miałam zamiaru mówić przy nich o moich uczuciach. Spojrzałam na niego pytająco - chodzi o to że wiedzą, że przyjeżdżasz - posłał  mi uśmiech, a ja odetchnęłam z ulgą. Wyspo-wodziłam się z silnych ramion kuzyna i chwyciłam rączkę od walizki. Wyszliśmy z domu przy okazji zamykając drzwi na klucz. Weszliśmy do auta i zapieliśmy pasy. Liam ruszył.
Przez jakiś moment patrzyłam się w okno na oddalający się dom, na chodnik, którym tydzień temu chodziłam z Samantą, na ławkę, na której wylewałam łzy, a ona mnie pocieszała. Na polane na której prawie codziennie bywałyśmy. Cały czas miałam taką cholerną nadzieje, że to okażę się jakąś pomyłką, że ona zadzwoni do mnie i się zapyta czy nie wychodzimy do miasta. Było to cholernie złudna nadzieja. Bo wiedziałam, że powinnam była już dawno przyswoić do wiadomości, że moja przyjaciółka nie żyje. Mimo to nie potrafiłam nawet powiedzieć tego w myślach.
Jakim cudem to się stało?
Liam co chwila na mnie zerkał, jakby chciał sprawdzić czy nic mi nie jest.  Zmęczona tymi wydarzeniami po prostu zasnęłam, mając nadzieję, że gdy się obudzę, to wszystko okaże się jakimś głupim koszmarem.




~.~




Obudził mnie pewien głos, jednak byłam w stu procentach pewna, że on nie należał do mojego kuzyna. Postanowiłam przysłuchać się tej wymianie zdań.
- Ładna - usłyszałam męski głos.

- No

Nie jestem ładna. 
- Skąd ty ją wziąłeś?

- Opanuj się idioto to moja kuzynka! - wrzasnął Liam, aż się wzdrygnęłam.

- No i ją obudziłeś - usłyszałam oburzony głos jakiegoś chłopaka. Powoli otworzyłam oczy i napotkałam pięć spojrzeń skierowanych na mnie. Choć tylko w jednych oczach mogłam się zatopić. Tęczówki miały wyraźny kolor niebieskiego i były dokładnie takie jakie zawsze pragnęłam posiadać. Przysięgam, że w normalnych okolicznościach wpatrywałam by się w nie dużej, by dogłębnie je przeanalizować. 

- Hej - odparłam ziewając. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ledwo nie zderzając się z czołem jednego z nich.
- Cześć mała - powiedział Payn i pocałował mnie w głowę Ile razy jeszcze powiesz do mnie mała? - jak się spało? - Spytał, patrząc na mnie z troską w oczach. Właśnie tego starałam się uniknąć, choć przyzwyczaiłam się do jego nadmiernej troskliwości, bo zajmował się mną od dzieciństwa.
- Dobrze - powiedziałam i wymusiłam uśmiech.

- Jestem Harry - powiedział chłopak z loczkami, podając mi rękę. 
Dyskretnie omijając poprzedni temat, choć było mi to na rękę.
- Natalia - odparłam odwzajemniając gest. Lekko ją ścisną, szeroko się uśmiechając, co sprawiło, że na jego policzkach pojawiły się małe wyżłobienia, tak zwane dołeczki.
 Wyglądał przesłodko.
- Niall - odezwały się te tęczówki, powtórzyłam czynność z każdym z nich osobna. Choć ich nie znałam, wydawali się naprawdę sympatyczni. Czułam się przy nich bardziej swobodnie, niż przy moich własnych rodzicach, co raczej nie było powodem do dumy.
- Ja pójdę do łazienki - oznajmiłam - Liam mógłbyś mi powiedzieć gdzie ona jest? - spytałam lekko zmieszana. Być może zabrzmiało to dość dziwnie, choć to zwykłe pytanie.

- Aa no tak - podrapał się po głowie -  po prawej, pierwsze drzwi - powiedział wskazując na pomieszczenie.

- Dzięki - odpowiedziałam i poszłam w stronę brązowych drzwi. Weszłam do łazienki, oparłam się rękami o umywalkę i wzięłam parę głębokich oddechów, przypominając sobie o wcześniejszej sytuacji. Przemyłam twarz wodą i wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę salonu. Chłopcy siedzieli w tym samym miejscu, tylko że teraz grali na konsoli. Stałam tam chwilę i patrzyłam na pięciu dorosłych chłopaków którzy przekrzykiwali się w grze. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Może był nie do końca szczery, ale ten widok mnie rozbawił. Liam po chwili zorientował się że przyglądam się tej scence. Podszedł do mnie i jeszcze raz przytulił.
Dziękuję Payne, tego właśnie potrzebowałam. 
Odpowiedziałam uśmiechem, ponieważ na nic innego mnie nie było stać.
- Może jesteś głodna? - zapytał troskliwym głosem.

- Taakkk - wrzasnął jak sie zdążyłam zorientować Niall.
- Nie do ciebie baranie - odpowiedział Payne za co oberwał białą, puchową poduszką w twarz. - To co chcesz coś zjeść? - pokiwałam przecząco głową - Ej no na pewno jesteś głodna - szturchnął mnie w ramie.

- Nie - powiedziałam i powtórzyłam czynność - Gdzie mam spać? - zapytałam

- No bo tu właśnie jest mały problem... gadałem z chłopakami i ustaliliśmy, że na razie będziesz spała z jednym z nas, a później zrobimy ci pokój.

- Okey, to znaczy, że?- nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. W końcu miałam spać z obcym mi chłopakiem, w jednym pomieszczeniu. Nie było to zbyt dobrą perspektywą, zwłaszcza, że marzyłam o samotności.  

- Czyli idziesz i oglądasz pokoje, a później krzyczysz który ci się najbardziej podoba.

- Okej - powiedziałam i z zdezoriętowaną miną poszłam na górę zobaczyć pomieszczenia chłopców. Szybkim krokiem obeszłam wszystkie. Przy ostatnim się zatrzymałam. Miał ściany w kolorze błękitu, pomieszane z ciemnym granatem. Po prawej stronie stało wielkie łóżko, a po lewej rozciągała się wielka szafa, obita lustrami. Przy szafie stały dwie gitary. Znajdowały tam się jeszcze dwie pary drzwi. Jedne zapewne do łazienki, a drugie do garderoby. Na ścianach było pełno obrazków, zdjęć z fanami, wspólnych. Tak jakby ściana wspomnień.
- Ten! - wydarłam się na cały głos. Byłam ciekawa z którym z nich będę dzielić pokój. Ponieważ dla mnie spanie z obcym chłopakiem nie wróżyło nic dobrego. Ale ufałam kuzynowi i zdałam się na to, że wie co robi. Był początek wakacji, a już mogłam stwierdzić, że będą mi się ciągnąć w nieskończone. Najdłuższe wakacje w moim życiu.   

10 komentarzy:

  1. Jej świetny :)
    Ahhh musiałaś w takim momencie?!
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka na http://magical-moments-in-london.blogspot.com/ pojawił się 2 rozdział. Serdecznie zapraszam Eve;*

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebisty rozdział :P super piszesz, naprawdę :D zaraz czytam drugi rozdziałek :P wpadnij do mnie: http://silver-dream-and-wish.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. super :D oczywiście czytam następny rozdział świetnie piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty pierwszy rozdziałek :D pozdrawiam L.

    OdpowiedzUsuń
  6. W.o.w dlaczego ja dopiero teraz zauwazylam twoje popwiadanie ? :-) oczywiscie bardzo mnie zainteresowalo i ide nadrabiac stracony czas :-D
    Pozdrawiam oli :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebiste :D będę zaglądać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę jeszcze raz to przeczytać, tęskniłam <3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za opinie! :)